Logo

 opracowała Bożena Sławińska

 

Każdy uczeń by być tym, kim jest, musi mieć ściśle określony styl życia, który wyznacza w jednoznaczny sposób jego relacje. Ze względu na sposób zachowania, ucznia Jezusa rozpoznaje się dzięki pięciu łączącym go relacjom:

- z Bogiem jako Ojcem,

- z Jezusem jako Mistrzem,

- z Duchem Świętym jako Przewodnikiem,

- z innymi jako braćmi,

- z rzeczami w duchu wolności.

 

  1. Z BOGIEM JAKO OJCEM

 

Żydzi odnosili się do Boga z tak wielkim szacunkiem, że aż graniczył on z lękiem. Jahwe był dla nich do tego stopnia święty, że nie mógł Go ujrzeć żaden z grzeszników tego świata. Z tego powodu religia żydowska naznaczona była rytami oczyszczającymi, przez które trzeba było nieustannie przechodzić, aby stać się czystym wobec Boga. Przez cały dzień i to każdego dnia, obmywano się i oczyszczano z obawy, by nie pozostać nieczystym w obliczy wywołującej lęk świętości Bożej. Nikt nie odważył się wejść do Najświętszego Przybytku (hebr. hekal), w którym był obecny Bóg. Niemożliwe było pozostanie w jakiejkolwiek relacji zażyłości, bądź poufałości, z Bogiem Zastępów. Również Imię Boże było do tego stopnia święte, że nawet nie ośmielono się Go wymawiać i posługiwano się zawsze omówieniami lub synonimami. W takich okolicznościach pojawił się Jezus, który odważył się wzywać Boga, używając wyrażenia za pomocą którego dziecko zwraca się do swego ojca: „Abba!-Tatusiu!”. Jezus odważył się twierdzić, że Bóg jest dobry dla wszystkich i sprawia, że Jego słońce wschodzi nad złymi i nad dobrymi. Jeśli szczególnie troszczył się o kogoś – to nie byli to sprawiedliwi, lecz grzesznicy, do których posłał Swego Syna Jednorodzonego. W tym aspekcie jawiła się całkowita nowość w ówczesnej religijności.

Niewątpliwie cechą najbardziej charakterystyczną dla ucznia Jezusa jest to, że woła do Boga „Tatusiu” i zwraca się do Niego z bezgranicznym zaufaniem dziecka, które całkowicie zawierza bezwarunkowej miłości swego Ojca. Nie może istnieć prawdziwy uczeń Jezusa, jeżeli nie dzieli z Jezusem jego synostwa. Moglibyśmy powiedzieć, że doświadczenie bycia umiłowanym dzieckiem Boga jest rysem określającym ucznia Jezusa. Oczywiście nie chodzi tu o to, by teoretycznie wiedzieć, że Bóg nas kocha, ale o to, by doświadczać tego w różnych okolicznościach naszego życia.

Uczeń żyje zdając się na Opatrzność Swego Ojca. Wie o tym, że jeśli Bóg daje pokarm ptakom powietrznym i ubranie liliom polnym, to on znaczy o wiele więcej niż one. (por. Mt 6,26-29). Dlatego też jego umysł nie jest zaprzątany zbytnią troską, gdyż wie, że jest dzieckiem najcudowniejszego i mającego największą moc Ojca.

Uczeń powierza się bezwarunkowej miłości swego Ojca, co w szczególny sposób ujawnia się w ufnej prośbie o przebaczenie. Wystarczy tu przypomnieć przypowieść o synu marnotrawnym, w której ojciec świętuje z radością powrót do domu utraconego syna. W przykładzie tym mamy scharakteryzowaną w sposób pełny objawioną przez Jezusa postać Boga.

Niewątpliwie, najważniejszym rysem ucznia jest jego możliwość zwracania się do Boga słowem „Ojcze”. Choćby wypełniło się wszystkie przykazania, choćby służyło się najbardziej potrzebującym, jeśli nie żyje się umiłowane przez Boga dziecko, jeżeli nie ma w nas synowskiej relacji do Ojca, to w żaden sposób nie można uważać się za ucznia Jezusa.

 

  1. Z JEZUSEM JAKO MISTRZEM

 

Gdybyśmy w jednym zdaniu chcieli zdefiniować relację ucznia do Jezusa, powiedzielibyśmy, że uważa Go za swego jedynego i osobistego Mistrza. Relacja ta zawiera w sobie sześć charakterystycznych punktów.

 

Być wezwanym przez Mistrza

 

Dwa tysiące lat temu każdy uczeń miał prawo wybrać sobie takiego mistrza, jaki mu najbardziej odpowiadał. Z Jezusem jednak rzecz miała się na odwrót: to On sam, osobiście, wybierał każdego ze swoich uczniów: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem” (J 15,16).

Z tego też powodu bycie uczniem nie wynika z osobistego upodobania, lecz z wezwania Jezusa, który mówi „Chodź!” Pierwszym słowem rozbrzmiewającym w sercu ucznia jest nieodparty głos Mistrza, który wybiera go na jednego ze swoich uczniów.

Wołanie to jest tak silne, że jest się zdolnym odejść od stołu celników, zapomnieć o łodzi pełnej ryb czy opuścić dom swego ojca i całą swoją rodzinę.

Jeśli ktoś nie ma ze sobą tego doświadczenia, to dlatego że nie usłyszał jeszcze głosu Pana ani nie poczuł na sobie wzroku Tego, który wybiera ucznia i wzywa go: „Pójdź za Mną!”(Mt 9,9; Mk 2,14; J 1,43).

To wołanie Mistrza, nie decyzja kandydata, jest tym, co uzdalnia go do wypełniania jego nowego powołania, Jego żywe i skuteczne słowo daje siłę potrzebną by odpowiedzieć na ten wybór, uzdalnia do przezwyciężenia trudności i wytrwania aż do końca.

Nie można zostać uczniem Jezusa, jeśli wcześniej nie zostało się wybranym przez Niego samego. Słowo Boże podkreśla wyraźnie, że „przywołał do siebie tych, których sam chciał” (Mk 3,13).

Jeśli Jego Słowo nie przyciąga nas do tego stopnia, że nie możemy się oprzeć, jeśli Jego Osoba nie fascynuje nas, ani nie jesteśmy pociągnięci Jego orędziem, to znaczy, że jeszcze nie zostaliśmy powołani.

 

Siąść u stóp Mistrza

 

Pewnego razu Jezus zatrzymał się w Betanii, w domu swoich najlepszych przyjaciół. Wszyscy starali się w sposób godny podjąć tak dostojnego gościa. Mistrz usiadł i zaczął wyjaśniać tajemnice Królestwa. Podczas gdy Maria słuchała Go z uwagą jej siostra Marta krzątała się wokół drobnym posług. W przypływie niezadowolenia podeszła do Mistrza, przerwała nauczanie i powiedziała: „Panie, spójrz na moją siostrę, która mi wcale nie pomaga w służeniu Tobie. Czy jest Ci to obojętne? Powiedz jej, żeby wstała i pomogła mi.” Mistrz odpowiedział jej: „Marto, Marto, zawsze jesteś zajęta wieloma rzeczami. Czyż nie zdajesz sobie sprawy, że najważniejszą rzeczą jest usiąść u moich stóp i przyjąć to, co chciałbym Ci przekazać? Jesteś tak zajęta tym, co robisz w domu, że nie masz czasu siąść u moich stóp i mnie posłuchać. To nie Maria ma robić to, czym ty się zajmujesz, ale odwrotnie: to ty powinnaś zrobić to co Maria.” (por. Łk 10,38-42)

Usiąść w obecności Mistrza, to najważniejsze zadanie ucznia. Uczeń spędza wiele chwil przebywając w obecności Mistrza. W tym siedzeniu staja się kimś kontemplującym: szeroko otwartymi oczyma obserwuje każdy rys osobowości swojego Mistrza – po to, by go później naśladować.

Chociaż dla wielu wydaje się to strata czasu, chodzi tu o dalekosiężną inwestycję, która prędzej czy później przyniesie wiele korzyści.

W ten sposób dochodzimy do tego, co jest podstawą bycia uczniem: Uczeń jest zawsze z Mistrzem, patrzy na Niego, wsłuchuje się i rozpoznaje pragnienia Jego serca.

Siąść u stóp Mistrza to nic innego, jak „trwać w Nim”, to być z Nim zjednoczonym jak winna latorośl z krzewem winnym - pijąca jego soki, mająca udział w jego życiu i głęboko w nim zakorzeniona.

 

Słuchać Mistrza

 

Jeśli siada się u stóp Mistrza, to nie po to, by pozostać bezczynnym, ale by realizować jedno z najtrudniejszych zadań na tym świecie: aby słuchać. Bez tej cechy niemożliwe jest zostanie uczniem jakiegokolwiek mistrza.

Widzimy w Ewangelii, w jaki sposób uczniowie zbliżają się do Jezusa, niekiedy na osobności, po to, by Go pytać w ważnych kwestiach, jak na przykład małżeństwo, zbawienie, albo prosić o wyjaśnienie jakiejś przypowieści. Wiedzą tylko tyle, że ich Mistrz jest tym, który wie. Uważają samych siebie za nie posiadających wiedzy i przyjmują wszystko, co pochodzi z ust Mistrza, za prawdę.

 

Wierzyć Mistrzowi

 

Zaufanie ucznia do Mistrza jest tak wielkie, że wierzy Mu bezwarunkowo. Nie wierzy w coś, ale w Kogoś, kto godzien jest wszelkiego zaufania. Święty Paweł trafnie wyraził całą swoją pewność: „Wiem, komu uwierzyłem” (2 Tm 1,12).

Podstawą relacji ucznia do swego Mistrza jest zaufanie. Uczeń wierzy bardziej Mistrzowi niż komukolwiek innemu. Wierzy bez dyskusji. Wszystko, co mówi Mistrz, jest prawdą, z tej przyczyny, że tak powiedział Mistrz. Wierzy w każde słowo, nie stawiając żadnych warunków, choćby niekiedy wydawało mu się to absurdem. Jeśli by, na przykład, matematycy zapewniali ucznia, że pięć chlebów i dwie ryby nie wystarczą, by wyżywić wielki tłum, gdy Mistrz poleca, aby usiedli do posiłku, czyni to bez wahania.

Jego postawa nie polega na tym, by wszystko rozumieć, ale by zaufać i być posłusznym każdemu słowu wypowiedzianemu przez Mistrza.

 

Iść za Mistrzem

 

Iść za Mistrzem, to przede wszystkim naśladować Jego styl życia. Dlatego też jedna z pierwszych definicji, jaką określono braci w wierze brzmiała: zwolennicy tej drogi (por. Dz. 9,2). Być uczniem Jezusa oznacza w konsekwencji iść drogą wytyczoną przez życie Mistrza.

Tak więc uczeń powiela postawy, kryteria, oceny i styl życia swego Mistrza. Jednym słowem żyje jak Mistrz. Kto spogląda na niego, w pewien sposób dostrzega samego Mistrza.

Uczeń nie opuszcza swego Mistrza. Pewnego dnia Jezus postanowił udać się do Jerozolimy, gdzie już wcześniej usiłowano Go zabić. Uczniowie sprzeciwili się temu mówiąc „Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamieniować i znów tam idziesz?” (J 11,8)

Jezus wyjaśnił, że idzie ze względu na Łazarza, który zmarł. Wtedy zabrał głos Tomasz i rzekł do współuczniów „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć”(J 11,16).

Uczeń nie opuszcza Mistrza nawet za cenę utraty życia.

 

Być posłusznym Mistrzowi

 

Prawdziwy uczeń potrafi być posłuszny i to nie tylko poleceniom, ale także radom i najmniejszym sugestiom, które wyrażają wolę Mistrza.

Czyni to nie dlatego, że podlega wojskowej dyscyplinie ale z bezgranicznego zaufania. Przykład takiego posłuszeństwa ukazuje nam Ewangelia w osobie Szymona Piotra.

Po całej nocy spędzonej w łodzi, kiedy bez skutku usiłował coś złowić Pior był zrezygnowany. Wtedy usłyszał głos Nauczyciela: „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie” (J 21,6). Dla Piotra, doświadczonego rybaka, takie polecenie było bez sensu, ale posłuchał i jak mówi Ewangelia „Z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć” (J 21,6)

Innym razem Jezus rozkazał Piotrowi wyjść z łodzi i iść po powierzchni wzburzonego morza (por. Mt 14, 29).

Kiedy indziej miał zrobić coś szczególnie absurdalnego: zarzucić haczyk w morze, aby wyciągnąć rybę zawierającą w swym brzuchu monetę. Piotr nie zaczął dyskutować o tym, czy ryby jedzą pieniądze, ani nie argumentował, że nikt nie wrzuca denara w otchłań morską. Uczynił to, bo Mistrz mu polecił. (por. Mt 17. 27)

Gdy Mistrz zamierzał wjechać do Jerozolimy, zażądał osiołka z miasteczka Betfage. Piotr nie wymawiał się tłumacząc, że nie zna właściciela i że oskarżą go o kradzież oraz wsadzą do więzienia. Po prostu był posłuszny poleceniom i uczynił wszystko, jak mu nakazano (Mk. 11, 1-4). Gdy Mistrz poleca cokolwiek wykonać, niezależnie od tego, co by to było, należy być posłusznym, z tej prostej przyczyny, że tak mówi Mistrz. Słowo Mistrza jest drogą i prawdą, choćby wszystko zdawało się temu przeczyć: trzeba pozwolić na umycie sobie nóg, ponieważ tak mówi Mistrz; trzeba iść do Jerozolimy, chociaż to niebezpieczne; trzeba przebaczyć siedemdziesiąt siedem razy, choćby wydawało się to przesadą. Uczniem jest tylko ten, kto czyni to, co mu każe Mistrz. „Jeżeli będziecie trwać w mojej nauce, będziecie prawdziwie moimi uczniami” (J 8,31). Aby być uczniem nie wystarczy słuchać Mistrza, ale trzeba mu być we wszystkim posłusznym.

 

Podsumowując:

 

To co stanowi podstawę bycia autentycznym uczniem Jezusa, to sposób w jaki odnosi się on do swego Mistrza. Relacja ucznia z  Jezusem jako Mistrzem zawiera w sobie sześć charakterystycznych punktów:

- być wezwanym przez Mistrza,

- siąść u stóp Mistrza,

- wierzyć Mistrzowi,

- iść za Mistrzem,

- być posłusznym Mistrzowi.

 

  1. Z DUCHEM ŚWIĘTYM JAKO PRZEWODNIKIEM

 

Ucznia Jezusa ożywia ten sam Duch, z którego począł się Jezus i który namaścił Jezusa mocą, uzdalniając go do spełnienia Jego misji.

Duch Święty jest źródłem nowego życia. To On jednoczy nas z Jezusem Chrystusem, dając nam uczestnictwo w tym, co należy do Mistrza. To On pobudza nas tą samą mocą, którą pobudzał Jezusa i daje nam udział w uczuciach, kryteriach oraz systemie wartości Mistrza. To właśnie On uwierzytelnia nas jako uczniów i przemienia na wzór i podobieństwo Jezusa: „Za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu” (2 Kor 3,18 b).

— Duch Święty wpisuje Prawo we wnętrze naszych serc, aby nakazy i przykazania Prawa nie obróciły się w legalizm, i abyśmy nie popadli w faryzeizm. Sprawia w nas nie tylko zdolność wypełniania woli Bożej, ale również jej pragnienie. Utożsamia naszą wolę z Jego wolą: „Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą” (Flp 2,13).

— Z drugiej strony Duch Święty ożywia w nas nasze synostwo, główny przywilej każdego ucznia Jezusa. „Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: ‘Abba, Ojcze’” (Rz 8,15).

— Duch Święty objawia Jezusa w sercu ucznia, dając o nim pełne świadectwo całej prawdy i przypominając wszystkie słowa Mistrza. Jest On Objawicielem. Uobecnia Chrystusa pośród nas dzisiaj i sprawia, że słowa Mistrza nie tracą swej skutecznej mocy.

— W zakresie posługi przemienia ucznia w apostoła, dając mu moc głoszenia śmierci Jezusa i proklamowania Jego Zmartwychwstania. Wyposaża uczniów zajmujących się apostolstwem w bogaty zestaw charyzmatów do budowania Ciała Chrystusa. W szczególny sposób wyróżniają się te znaki, które towarzyszą przepowiadaniu.

— Jest Tym, który tworzy wspólnotę chrześcijan i sprawia, że żyjemy jako Ciało Chrystusa. Uczniowie Jezusa ożywieni przez Ducha Świętego żyją w jedności Ciała Chrystusowego.

— Duch Święty pozyskuje ucznia na własność. Odznaczył go znakiem przynależności od chwili chrztu w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. Z tego powodu uczeń jest napełniony mocą z wysoka. Naśladując życie Jezusa, uczeń jest coraz bardziej owładnięty Duchem, co uwidacznia się poprzez owoce Ducha. (patrz: Ga 5,22 n).

— I w końcu to, co najważniejsze: uczeń Jezusa pozostaję w osobistym kontakcie z Trzecią Osobą Trójcy Przenajświętszej. Nie traktuję Ducha Świętego jako siłę, moc cudotwórczą, czy też pozytywną energię, ale pozostaje z Duchem Świętym w relacji osobowej. Jest to kluczem jego życia, napędem jego działania i sekretem jego skuteczności. Uczeń żyje i działa mocą Ducha Świętego.

 

  1. Z INNYMI JAKO BRAĆMI

 

Uczeń jest bratem dla każdego ucznia, bez względu na jego przynależność narodową, pozycję społeczną, materialną, bez względu na wykształcenie, uzyskany tytuł albo funkcję. Dlatego też czuje się odpowiedzialny za każdego i solidarny wobec wszystkich, szczególnie wobec najbardziej potrzebujących.

Uczeń ma pełną świadomość tego, że jesteśmy dziećmi tego samego Ojca i braćmi Jezusa Chrystusa. Dlatego nigdy nie wywyższa się wobec innych, ani nie poniża siebie. Wie o tym, że tworzy Ciało, w którym każdy ma swoje miejsce i wszyscy potrzebują wszystkich. (patrz: 1 Kor 12,12 – 27). Wie, że zbawienie nie jest wyłącznie sprawą prywatną, lecz podążamy do Boga razem i jesteśmy za siebie współodpowiedzialni. Jezus udzielił jasnych instrukcji co do formy wzajemnych relacji swoich uczniów. A oto niektóre z tych relacji:

 

Przebaczenie

 

W niewielu kwestiach Jezus zabierał głos tak wiele razy. Przede wszystkim jednak pokazał na swoim przykładzie, jak przebaczać tym wszystkim, którzy nam zawinili. Przebaczyć bratu i prosić samemu o przebaczenie zła, jakie wyrządziliśmy, stanowi codzienność ucznia Jezusa.

Wielką siłą, jaką dysponują chrześcijanie, jest moc przebaczania, gdyż ona odbudowuje świat, pokonuje przepaści i przywraca do życia tych, którzy umarli poprzez nienawiść.

Dlatego uczeń, który zatrzymuje urazy wobec swego brata i nie przebacza mu z serca, to coś sprzecznego samo w sobie. Chodzi o to, by przebaczyć nie tylko siedem razy, ale siedemdziesiąt siedem razy.

Przebaczyć znaczy tyle samo co uwolnić. Gdy przebaczamy, jesteśmy wolni i uwalniamy braci.

 

Braterskie upomnienie

 

Uczniowie są odpowiedzialni jeden za drugiego. Misja, którą im powierzył Mistrz nie zamienia ich w wartowników, ani w tych, którzy oskarżają upadających braci. Zamienia ich w tych, którzy zdolni są chętnie przyjść swoim braciom z pomocą.

Wszyscy potrzebujemy tego, aby inni pomagali nam kroczyć drogą przez poprawianie nas w rzeczach, których istnienia nawet nie podejrzewamy. Dostrzegamy w innych zachowania, których oni sami nie widzą, i tak samo rzecz ma się w kierunku odwrotnym: oni z kolei widzą sprawy, których my jeszcze nie dostrzegliśmy. Dlatego też istnieje konieczność braterskiego upomnienia. Aby jednak braterskie upomnienie było skuteczne, trzeba zachować podstawową zasadę: najpierw trzeba przebaczyć uchybienia, o których chcemy rozmawiać; inaczej obróci się ono we wzajemne oskarżanie, które nie przyniesie dobrego owocu.

Braterskie upomnienie nie jest rozgłaszaniem zła, jakie jest w naszym bracie. Jezus sam był temu przeciwny i nazywał to „wyciąganiem źdźbła z oka bliźniego, podczas gdy w naszym oku tkwi belka”. Chodzi tu o głoszenie Dobrej Nowiny w dziedzinie, która wymaga uzdrowienia: chodzi o głoszenie zwycięstwa Jezusa Chrystusa nad zniewoleniem naszego brata oraz ukazanie mu, w jaki sposób Jezus zwyciężył w tej dziedzinie życia.

 

Miłość

 

Po czym można poznać prawdziwego ucznia Jezusa? Sam Mistrz mówi o tym nieomylnym znaku: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13,35)

Znakiem, który wyróżnia nas, jako uczniów Jezusa jest miłość jaką mamy jedni do drugich. Miłość tak totalna, jak miłość Jezusa Chrystusa do nas – miłość, która daje życie za tego, kogo się miłuje.

Nie ma innego znaku wyróżniającego ucznia Jezusa. Chociaż niektórzy pragnęliby zamienić go na medaliki, dewocjonalia, datki na Kościół, wypełnienie pewnych norm, krzyż na piersi albo obraz Matki Bożej w mieszkaniu… to jednak, jeśli nie ma się miłości, nie czyni uczniem Jezusa. Choćby się pomagało proboszczowi i działało w kilku grupach kościelnych, jeśli się nie ma miłości, to jest się jak dzwon, który nie dzwoni.

Miłość Boga prowadzi nieuchronnie do miłości bliźniego. Są to dwa nierozłączne aspekty jednej i tej samej miłości.

„Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi.” (1J 4,20)

Dowodem miłości bliźniego jest dostrzegalne i namacalne dobro jakiego inni od nas doświadczają. W ten sposób zarazem łatwo i trudno jest być uczniem Jezusa. Miłość nie jest uczuciem, ale decyzją, decyzją służenia bratu, poświęcenia własnej wygody, reputacji i wszelkiego rodzaju korzyści osobistych po to, aby przyjść bratu z pomocą w tym, czego potrzebuje.

Na Sądzie Ostatecznym zapytają nas jedynie o to, czy przyszliśmy z pomocą bratu. Król powie do nas:

Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!

bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;

byłem spragniony, a daliście Mi pić;

byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;

byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;

byłem chory, a odwiedziliście Mnie;

byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie.” (Mt 25, 34-36)

 

  1. WOBEC RZECZY W DUCHU WOLNOŚCI

 

Uczeń ma określoną relację wobec spraw tego świata. Jezus nakreślił dokładnie ten aspekt na wielu konkretnych przykładach.

Musimy najpierw popatrzeć na samą osobę Jezusa który będąc Synem Bożym „nie skorzystał ze sposobności aby być na równi z Bogiem, ale ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi” (Fil 2,6n). Będąc bogatym stał się ubogim, skrajnie ubogim.

Jest to punkt odniesienia dla każdego z uczniów Jezusa. Ten, kto pragnie być uczniem, musi być jak jego Mistrz. Byłoby całkowicie nielogiczne chcieć być jak Jezus, jednocześnie gromadząc bogactwa i żyjąc w przywiązaniu do dóbr tego świata.

Uczeń Jezusa wybiera ubóstwo z tej prostej racji, że taka była postawa jego Mistrza, a on pragnie Go we wszystkim naśladować. Nie wybiera się ubóstwa samego w sobie, ale ubóstwo mające na celu naśladowanie Jezusa i bycie takim jak On.

Bogaty uczeń to sprzeczność pojęciowa, gdyż Jezus był ubogi. Ale w żadnym wypadku nie można orzec, kto jest uczniem Jezusa, za pomocą obliczania zasobów materialnych. Istnieją różne rodzaje powołań i różne odpowiedzialności. Każdy sam musi podjąć decyzję, że chce coraz bardziej, stosownie do swojego stanu i powołania, iść śladami Jezusa

Ubóstwo nie polega głównie na tym, by nie posiadać, ale na tym, by dysponować wszystkimi dobrami (nie tylko materialnymi) według ewangelicznych kryteriów. Nic nie jest naszą wyłączną własnością. Jesteśmy dzierżawcami powierzonych nam talentów. „Nad każdą własnością ciąży społeczna hipoteka” powiedział Jan Paweł II.