W XX wieku, przywykliśmy już do tego, co przyniósł rozwój cywilizacji. Warto jednak uświadomić sobie, że przez całe tysiąclecia człowiek żył zupełnie inaczej. Telewizja, telefony, komputery, wielkie osiedla, gigantyczny przemysł - to wszystko pojawiło się na świecie w ostatnim stuleciu i wytwarza ogromną ilość różnego typu bodźców, którymi jesteśmy „bombardowani". Niemal codziennie spotykamy się z hałasem na ulicach i w zakładach pracy. Wielką ilość doznań dostarcza nam prasa, internet, telewizja. Coraz mocniej jesteśmy atakowani agresywnymi reklamami. Brak nam ciszy i spokoju. Małe mieszkania w blokach nie pozwalają, nawet w domu, odizolować się od codziennego zgiełku. Do tego dochodzi ogromne tempo życia, ciągły pośpiech oraz wiele trudnych i stresujących sytuacji.Wszystko to sprawia, że jesteśmy ogromnie napięci, niespokojni, rozkojarzeni. Wielu ma „nadszarpnięty" system nerwowy. Nie możemy skupić się, wyciszyć, a w związku z tym trudno nam modlić się - spotkać z samym sobą i z Bogiem. Rzutuje to nie tylko na modlitwę, ale także na pracę zawodową, kontakty z ludźmi a w szczególności na życie rodzinne. Jakże często właśnie w domu odreagowujemy napięcia, co powoduje awantury „z niczego”.
Tak więc warunki życia, zwłaszcza w dużych miastach, nie sprzyjają spokojowi i wyciszeniu, które są tak bardzo potrzebne do modlitwy.
Znane są świadectwa ludzi, którzy gdzieś, w ciszy gór czy jezior, oczarowani ich pięknem, nagle dostrzegli Boga - przeniknęła ich Boża obecność. Usłyszeli Jego cichy szept: ,,Jestem", „Jestem". Trzeba głębokiej ciszy, aby usłyszeć to delikatne wołanie Boga. Bóg mówi do człowieka w ciszy.
Jakie stąd praktyczne wskazówki dla nas? Zanim zaczniemy się modlić, spróbujmy wejść w ciszę wewnętrzną. Ta cisza to zrobienie w sobie „wolnej przestrzeni”, w której będziemy mogli spotkać się z Bogiem. Można ją osiągnąć w różny sposób i dobrze jest, aby każdy poszukał właściwej dla siebie metody. Jedna z najprostszych to usiąść wygodnie i pozostać przez chwilę w ciszy i milczeniu, starając się odprężyć, uspokoić i zapomnieć o codziennych sprawach. Niektórym pomaga zamknięcie oczu. Takie przygotowanie dla wielu osób jest niezbędne, aby mogli się modlić.
Inną przyczyną dzisiejszych trudności w modlitwie jest nadmiar słowa i malejąca jego wartość oraz związany z tym zanik umiejętności słuchania.
Jesteśmy zasypywani ogromną ilością słów poprzez radio, telewizję, internet, gazety, innych ludzi. Tak wielu słów nie jesteśmy w stanie uważnie słuchać. Z drugiej strony słowa, które do nas docierają, nie mają zbyt dużej wartości. Dzieje się tak między innymi dlatego, że:
- mówimy często bez zastanowienia się, czyli ,,co nam ślina na język przyniesie", i bez odpowiedzialności za to, co wypowiadamy;
- mówimy za dużo, bez właściwej dyscypliny słowa;
- język często służy nie tyle do przekazywania prawdziwych informacji, uczuć i myśli, ale do ich ukrycia;
- język często służy nie tyle do kontaktu z innymi, ale do manipulowania drugim człowiekiem.
Nic więc dziwnego, że nauczyliśmy się zarówno nie dowierzać słowom, jak i nie przywiązywać do nich specjalnej wagi. Nadmiar słów i brak przekonania, że mają one wartość, że są prawdziwe, spowodowały wytworzenie się w nas pewnego mechanizmu obronnego. Słyszymy, ale nie słuchamy. Słowa jakby nie docierają do nas. Jest to mechanizm, który działa poza naszą świadomością.
Skutki tego dają się obserwować w życiu społecznym, religijnym i rodzinnym. Na przykład u wielu ludzi powoduje to „analfabetyzm" w zakresie wiedzy religijnej. O różnych sprawach nie wiemy, nie dlatego, że się o nich nie mówi, ale dlatego że nie potrafimy słuchać. Często w rodzinach nie słuchamy siebie nawzajem, nie potrafimy usłyszeć tego, co ktoś drugi pragnie nam przekazać.
Modlitwa jest dialogiem czyli mówieniem do Boga i słuchaniem Go. Nie ma pełnej modlitwy, pełnego spotkania bez słuchania Boga. A Bóg mówi do nas ciągle poprzez Pismo św., sumienie, dobre natchnienia, nauczanie Kościoła. Trzeba więc umieć słuchać, aby usłyszeć to, co Bóg mówi - aby jego Słowo przenikało nasze serca i umysły, aby w nas pozostawało.
Trzeba się także uczyć słuchania drugiego człowieka. Ta umiejętność słuchania Boga oraz człowieka jest w istocie jedną wielką sztuką słuchania. Bez niej nie da się nawiązać prawdziwego dialogu, ani z Bogiem, ani z innymi ludźmi.