Logo

 

  1. Wprowadzenie

 Pragnę zaprosić was do szkoły Maryi. Chciałabym, aby Maryja zaczęła kształtować nas mocą Ducha Świętego i poprowadziła w przyśpieszonym tempie do zwycięstw w życiu duchowym.

Duchowe macierzyństwo Maryi wobec każdego chrześcijanina jest faktem biblijnym! Użyte przez Jezusa słowa: „Oto syn Twój(…), Oto Matka twoja” (J 19,26n) są formułą adopcyjną stosowaną wówczas na terenie całego starożytnego Wschodu. Adopcja Jana, który staje się duchowym synem Maryi, a Maryja jego duchową Matką, dokonuje się kiedy Jezus umiera na krzyżu, wypełniając dzieło odkupienia. Jan pod krzyżem zostaje duchowo poczęty w Maryi, a w Janie wszystkie dzieci świata dane są Maryi, aby stała się ich duchową Matką.

Jeżeli chodzi o zjednoczenie człowieka z Bogiem to Maryja na skróty prowadzi do sanktuarium naszej duszy i łączy z modlitwą Ducha Świętego, ponieważ nikt nigdy z ludzi nie był tak zjednoczony z Duchem Świętym jak Ona. Pierwsze wylanie Ducha Świętego na Maryję spowodowało, że stała się niepokalanie poczęta, czyli bez grzechu. Drugie wylanie Ducha Świętego spowodowało, że poczęła Syna Bożego. Zstąpienie Ducha Świętego na Nią było tak potężne, że owocem było fizyczne poczęcie Boga. Oblubieniec Duch Święty tak bardzo zjednoczył się ze swoją Oblubienicą, że w wyniku tego zjednoczenia począł się w Jej łonie Jezus, Bóg-Człowiek. Żaden z Apostołów nie doświadczył tak potężnego wylania Ducha. Tylko Ona otrzymała łaskę nieprawdopodobnego zjednoczenia z Duchem Świętym. Przyjęła Ona również trzecie wylanie Ducha Świętego, które dokonało się w Wieczerniku, kiedy zstąpił na Nią Duch Święty i uczynił Ją Matką nowonarodzonego Kościoła.

Maryja jest pełna łaski, czyli w niej jest każda łaska, jaką Bóg obdarzył nas w całej historii ludzkości. Wszystko, co Bóg dał ludziom, jest w Niej, a przez Nią w nas.

W Maryi, w Jej niepokalanym sercu, mocą Ducha Świętego dokonają się w nas niezwykłe przełomy. Musimy jednak najpierw bardziej Ją poznać.

Matka Boża w Fatimie powiedziała do siostry Łucjii: „Jezus pragnie, abym była bardziej znana i miłowana”. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak ważne jest to wezwanie, ponieważ trudno jest kochać kogoś, kogo tak naprawdę nie znasz.

Jaka jest Maryja?

 

  1. Piękno Maryi

 

W kontekście naszych rozważań ważna jest prośba do Ducha Świętego, aby objawiał nam niesamowite piękno Maryi. Możemy być pewni, że Duch Święty każdemu z nas chce osobiście i niepowtarzalnie opowiadać o tym, jak niewypowiedzianie piękna jest Jego Oblubienica. Prośmy Go, aby w naszych sercach malował wyobrażenie, jak Ona wygląda.

Wizjonerzy, którzy widzieli Ją w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat sugerowali, że gdy popadają w ekstazę, to nie dlatego, że im się objawia Matka Boża, ale z powodu Jej wyglądu, nieziemskiej urody, ponieważ takiego piękna nigdy nie widzieli. Nie można go opisać. Wielu świętych i mistyków zostawiło nam w swoich przekazach opisy wyglądy Matki Bożej. Wizjonerzy z całego świata przedstawiając wygląd Maryi są zgodni w jednym, że jest Ona nieziemsko piękna. Przytoczmy kilka opisów jej wyglądu ze świadectw osób, którym się objawiła.

Maria Valtorta opisuje Maryję tak: „Przed ośmioma dniami widziałam zesłanie Ducha Świętego, wtedy widziałam ją tak piękną, tak piękną i tak młodziutką. Maryja jest tuż obok mnie i widzę ją wewnętrznie z taką wyrazistością, że mogę dokładnie Ją opisać. Jej oczy są pełne uśmiechu, dobroci i zatroskania, którymi pragnie pocieszyć i dodać otuchy. Żadnego naszyjnika, zupełnie nic – cała Maryja jest klejnotem. Jakże jest piękna, łagodna i czysta. Niepokalaność promieniejąca z całego wyglądu Maryi, z jej tak delikatnych i harmonijnych kształtów czyni Ją niewiastą na sposób najbardziej anielski.

Dotrzymywała mi towarzystwa i nadal to czyni. Światłość i czystość wnikają do mego serca, a z nimi radość, która sprawia, że płaczę ze szczęścia. Im dłużej na Nią patrzę, tym bardziej boleję na myśl na jakie cierpienie została narażona i zastanawiam się jak można było nie mieć dla Niej litości – takiej łagodnej i delikatnej. Patrzę na Nią i jednocześnie słyszę wrzaski na Golgocie wymierzone przeciwko Niej, wszystkie drwiny i błazeństwa, wszystkie przekleństwa, które kierowano ku Niej z powodu tego, że była matką skazańca. Widzę Ją teraz tak śliczną i tak spokojną. Jednak obecny wyraz Jej twarzy nie może zetrzeć ze mnie tragicznego wspomnienia agonii i opuszczenia jakie wyrażała ta twarz w dniu śmierci Jezusa. Pragnęłam by móc pogłaskać Ją i całować po delikatnych różowych policzkach, żeby poprzez te pocałunki zatarło się w Niej wspomnienie łez pozostałych zarówno w Niej, jak i we mnie. Nie można wprost uwierzyć, że takim pokojem napełnia mnie jej bliskość. Sądzę, że możność widzenia Jej podczas śmierci będzie słodszym przeżyciem od najszczęśliwszej godziny życia. W całym sposobie życia jest pełna dziewczęcego wdzięku. Porusza się cichym, lekko kołyszącym krokiem, uśmiechając się do każdego swoimi jasno niebieskimi oczami”.

A oto inne opisy Maryi:

„Kiedy Ją zobaczyłam ubrana była w białą sukienkę. Na ramionach miała przeźroczysty niebieski welon z odkrytą głową, jasne blond rozpuszczone włosy. Śliczna i niepojęcie piękna. W czasie Mszy św. ujrzałam Ją tak śliczną i piękną, że nie ma słów abym mogła choć cząstkę tej piękności wypowiedzieć. Przytuliła mnie do swego serca i powiedziała: ‘Ja zawsze będę z tobą’.”(św. Faustyna).

„Twarz Jej jest niezwykłej piękności. Nie można opisać rysów Jej twarzy ponieważ są one wszystkie doskonałe. Maryja zadziwia mnie swoim pięknem, swoją postawą, swoimi ruchami. Jest tak piękna, nie tylko na twarzy, ale na całym ciele. Ona przyciąga i unosi. Nie przychodzi mi na myśl upaść przed Jej objawieniem na kolana lecz raczej unieść się ku Niej, nie aby Ją prosić lecz w uczuciu wdzięczności, miłości i czułości.” (Marta Robin)

Niezwykle zgodne w tym temacie są również świadectwa widzących z Medjugorie. „Nazywam ją piękną, ale to słowo w stosunku do Niej nic nie znaczy. Trzeba Ją zobaczyć by zrozumieć, że Jej piękno nie jest stąd, nie jest ziemskie. Nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny. Ona jest taka delikatna, taka piękna. Nie mogę znaleźć słów by opisać Jej piękno gdyż nie ma takiego piękna na ziemi. Nie ma żadnej osoby, która by Ją przypominała. Ona jest zawsze piękniejsza. Gdy jestem przy Niej mam chęć tylko płakać ze szczęścia. Jeśli mógłbyś zobaczyć Maryję, choćby tylko przez minutę, sprawy tego światy przestały by nagle być dla ciebie atrakcyjne. Ona jest najpiękniejszą dziewczyną świata.”

Jeden z wizjonerów z Kibeho – Segatashya – mówi w ten sposób o swoim doświadczeniu Maryi: „Spróbuję w moich marnych słowach wyrazić, przynajmniej w przybliżeniu, jak Ona wygląda. Ukazała mi się we mgle białego światła unosząc się przede mną w powietrzu. Z początku widziałem samo światło – delikatne i ciepłe. Czułem jakby trzymała mnie w swoich ramionach i kołysała tak jak robią to matki. Powoli Jej kształt wyłonił się z mgły. Nie wiem jak określić Jej wiek. Biła od Niej młodość i uroda dziewczyny, ale w Jej brązowych błyszczących oczach dostrzec można było mądrość i dobroć właściwe tylko matce. Jej skóra była nieskazitelna, jasna choć nie biała. Trudno określić ten odcień, bo podobnie jak w przypadku Jezusa z wnętrza jej postaci wydobywało się złote światło, które otaczało Ją wokół. Była delikatna i łagodna jak gołębica”.

Kiedy umarł św. Dominik Savio , a następnie zjawił się w wizji św. Janowi Bosko ten zapytał zmarłego, co go najbardziej zachwyciło w raju? W pytającym tonie wymieniał następnie różne rzeczy, lecz św. Dominik Savio kręcił przecząco głową i konsekwentnie mówił ‘nie’. No to co było twoim najpiękniejszym doświadczeniem, kiedy wszedłeś do raju?- spytał św. Jan Bosko. Najpiękniejszym, zachwycającym doświadczeniem było zobaczyć Maryję, to jak Ona wygląda, jaka jest piękna!- odpowiedział.”

Wielu świętych, którzy umierali było przeprowadzanych przez Maryję i wtedy mieli okazję widzieć ją swoimi oczami. Przy opisie ich agonii zawsze zdumiewa to samo, czyli nieprawdopodobne wyrażanie zachwytu kiedy Maryja przychodzi aby ich przeprowadzić na drugą stronę.

Kościół od pierwszych wieków zachwycał się pięknem Maryi, i to do tego stopnia, że w liturgiach układano specjalne modlitwy aby uczyć ludzi sławienia Jej piękna. W liturgii etiopskiej, w Księdze Przymierza Miłosierdzia mamy niezwykłą kontemplację ciała Maryi. Jest to zadziwiająca modlitwa, którą odmawiano podczas liturgii:

„Mario, pozdrawiam włosy na Twojej głowie, delikatne jak nić jedwabiu.

Pozdrawiam Twoją twarz rozpromieniona świętością.

Mario pozdrawiam Twoje brwi, które niby welon ochraniają to, co widzą Twoje oczy.

Pozdrawiam Twoje oczy, które niby dwie lampy zapalił Stwórca na wysmukłej piersi Twojego ciała.

Pozdrawiam Twoje uszy, które słyszały z ust Stwórcy radosną nowinę o przymierzu.”

 

Pierwszą rzeczą, którą każdy z nas powinien uczynić, jeśli chce mieć piękną relację z Maryją, jest każdego dnia kontemplować Jej piękno, urodę i wdzięk. Dlatego proś Ducha Świętego, aby kształtował w twoim sercu Jej obraz, abyś miał wewnętrzne poznanie tego, jak Ona jest piękna, jak urzeka tym pięknem, żebyś był oczarowany wdziękiem tej Najpiękniejszej Dziewczyny Wszechświata, która została Matką Boga.

We Włoszech znajduje się sanktuarium Matki Bożej Plażowej, gdzie wczasowicze mogą liczyć na szczególną opiekę, modlitwę i miłość Matki Bożej. Jest tam piękny obraz Matki Bożej Plażowej. Zainspirowany tym jeden z kapłanów, o. Kazimierz Lubowicki, będąc w owym sanktuarium napisał wiersz:

„Ci, co Cię znają jedynie z opowiadań,

najchętniej szukają Ci miejsce wśród patriarchów

ciosanych z kamienia,

wśród męczenników, aniołów.

Wiesz, jakby się zdziwili

gdyby Cię z Synem spotkali na plaży,

gdyby Cię zobaczyli nie taką, jak na wielu obrazach

z dłońmi złożonymi, z różańcem, w koronie,

ale tak najzwyczajniej,

jak po plaży biegniesz roześmiana.

Wiatr dłońmi chwytasz,

twarz wystawiasz ku słońcu,

gdyby Cię taką mogli zobaczyć.

Mamo nie wiem, kiedy wychodzisz na plażę

i kiedy wracasz, z kim, jak?

Nie wiem,

ale Twoja twarz opalona i ramiona, i dłonie…

Opaliło Cię słońce,

Twój Syn, kiedy Twojej twarzy uczył się na pamięć,

gdy przytulał cię mocno, mocno,

by posłuchać jak bije dla Niego Twoje serce.

O, Ty, Mała Ewangelio Piękna.

 

Niech podane wyżej przykłady będą dla nas zachętą by kontemplować piękno Maryi. Jest to pierwszy etap budowania żywej relacji z Nią. Wierzę w to mocno, że każdy, jeśli tylko będzie chciał i będzie o to prosił Ducha Świętego, ukształtuje w swoim sercu osobisty i niepowtarzalny obraz Maryi.

 

 

 

  1. Miłość Maryi

 

Ci, którzy są zakochani w Maryi, w jakiś niezwykle piękny sposób próbują wyrazić to, co Duch Święty wkłada w ich serca i uczucia w stosunku do Tej, która jest Królową nieba i ziemi, a równocześnie była zwyczajną dziewczyną z Nazaretu. Jedna z widzących z Medjugorie tak wyraziła charakterystyczną cechę określającą miłość Maryi do każdego z nas: „Gdybyście wiedzieli, jak Maryja was kocha, płakalibyście i tańczyli z radości!” Podczas pewnego objawienia widząca, Marija, bardzo płakała. Wszyscy myśleli, że być może ma objawienia jakieś bardzo dramatycznej tajemnicy, że Matka Boża pokazuje jej coś bardzo strasznego. Zapytana później, dlaczego tak płakała, Marija odpowiedziała, że płakała tak mocno, ponieważ nie potrafiła znaleźć słów, żeby powiedzieć nam, jak bardzo Maryja nas kocha, a każdego z nas kocha jak swojego Syna – Jezusa.

Jednym z najciekawszych objawień Matki Bożej w XX wieku były objawienia w Kibeho, w Afryce. Matka Boża ukazała się tam kilkakrotnie młodym ludziom. Jedna z tych osób tak opisuje swoje spotkanie z Maryją: „Wiem, że przez cały czas, który spędziłem z Nią tamtego dnia dawała mi nieustannie odczuć, jak bardzo mnie kocha. Choć unosiła się nade mną czułem jakbym przez cały czas był w Jej kochających ramionach. A gdy mnie tak trzymała, przestały istnieć wszelkie zmartwienia, kłopoty i troski. Ona jest najbardziej kochającą Matką na świecie i nigdzie tak bardzo nie chciałbym przebywać jak w Jej ramionach. Kiedy opuściła mnie, bym mógł powrócić na ziemię, chciało mi się płakać, płakać i płakać”.

Kiedy po ustaniu objawień w Lourdes zapytano Bernadetę Soubirous, co jest jej największym marzeniem, ona odpowiedziała krótko: „Największym moim marzeniem jest umrzeć jak najszybciej”. Gdy zapytano ją dlaczego, odpowiedziała: „Żeby znowu Ją zobaczyć”.

Matka Boża pragnie nam nieustannie towarzyszyć z największą czułością w najprostszych czynnościach i być z nami w największej zażyłości. Ze świadectw osób, którym objawiła się Maryja, wiemy na przykład, że Ona bardzo lubi nas pocałować, przytulić, pogłaskać. W tym momencie warto odwołać się do świadectwa jednej z widzących w Medjugorie. Matka Boża w dniu urodzin osób, którym się objawiła, całowała je szczególnie pięknym pocałunkiem, tak jak to robią chorwackie kobiety, czyli w dwa policzki i trzymając za rękę. Opowiada ona: „Kiedy wiesz, że zbliżają się twoje urodziny i że Maryja cię pocałuje, zaczynasz liczyć dni. Jeszcze miesiąc, jeszcze dwadzieścia pięć dni, jeszcze dziesięć dni…Rano pierwsza myśl po obudzeniu jest taka, aby to było już. O im bardziej ta chwila się zbliża, tym radość jest większa. W dniu urodzin radość jest tak wielka, że nie potrafisz jej w sobie pomieścić. Zaczynasz liczyć godziny. Nie potrafię znaleźć słów, żeby ci opisać, jakiego szczęścia się wówczas doświadcza. Tego nie da się wytłumaczyć. Myślisz, że to będzie normalny pocałunek, ale nie – całe serce jest poruszone. Tego szczęścia, tego pokoju nie da się pomieścić w sercu”.

Maryja najlepiej potrafi nam pokazać czułość i miłość Ojca Niebieskiego, miłosierdzie Jezusa oraz nieskończoną dobroć i moc Ducha Świętego. Możemy się o tym przekonać, wyobrażając sobie, że jesteśmy w Jej ramionach, a Ona z najpiękniejszym uśmiechem i radością pokazuje każdego z nas Ojcu Niebieskiemu i mówi: „Ojcze, to Twój syn, to Twoja córeczka – najpiękniejszy, najpiękniejsza”. Wtedy możesz też sobie wyobrazić, że Ojciec Niebieski patrzy na ciebie, gdy Maryja pokazuje cię Jemu i mówi: „Jaki jesteś podobny do Mnie, jaka jesteś podobna do Mnie, moja córeczko najpiękniejsza, mój synku najpiękniejszy”. I tak właśnie jest, dlatego całym sercem przyjmuj spojrzenie Niebieskiego Taty i Jego słowa, które są jak balsam uzdrowienia na Twoje rany odrzucenia i lęku przed Nim.

Potem możesz sobie wyobrazić, jak Maryja pokazuje cię Jezusowi, który spogląda na ciebie z największą miłością. Widząc ciebie patrzy na Ojca i mówi: „Ojcze, dziękuję Ci za to, że mogłem umrzeć na krzyżu z miłości do mojego brata, do mojej siostry, z miłości do twoich dzieci”. Maryja wkłada ciebie w Jego ręce, a Jezus przytula cię do swojego Najświętszego Serca. Cały szczęśliwy patrzy na ciebie z największą miłością. Następnie Maryja pokazuje cię Duchowi Świętemu i prosi: „Duchu Święty przeniknij nasze dziecko tymi wszystkimi darami, które są mu najbardziej potrzebne”. Duch Święty przytula cię do swego serca i wypełnia potężnie swoją obecnością i swoimi darami.

Chociaż na pierwszy rzut oka może to wydawać się wręcz infantylne, to naprawdę tylko w ten sposób można doświadczyć tak bardzo potrzebnego uzdrowienia. Jakże często jesteśmy zbyt dorośli, aby przyjąć uzdrowienie, tymczasem musimy być jak dzieci. Dlatego zachęcam cię, abyś spróbował chociaż czasami nie być zbyt poważny i zbyt dorosły, byś wyobraził sobie siebie w ramionach Matki Bożej jako malutkie dziecko, na które Ona patrzy z największym zachwytem. I po prostu przyjął Jej miłość. Spróbuj usłyszeć słowa Maryi: „Jak bardzo jesteś piękny, mój synku, jak bardzo jesteś piękna moja córeczko”. Wyobraź sobie, że jesteś malutkim dzieckiem, wręcz niemowlakiem w ramionach Maryi. Wyobraź sobie, że przytula cię Ona do swojego Serca. Patrząc na Jej twarz, widzisz najpiękniejsze oblicze, jakie jest we wszechświecie. Wyobraź sobie, jak głaszcze Cię po policzku i zachwycona patrzy na ciebie.

 

  1. Głębia serca Maryi

 

Teraz będziemy wchodzić coraz głębiej w serce Maryi. Wiemy już jaka Ona jest piękna. W czym Jej serce może najlepiej się wyrażać? Oczywiście w relacji z nami. Prześledzimy kilka relacji Maryi z tymi, którzy ją widzieli w objawieniu zatwierdzonym przez Kościół. Chciałabym, abyśmy poznali Maryję w relacji do ludzi z Czarnego Lądu, z dalekiej Afryki, z Kibeho. Immaculee Ilibagiza w swojej książce „Matka Boża z Kibeho” tak opisuje przeżycia jednej z widzących: „Matka Boża od razu zawołała mnie po imieniu, ale byłam zbyt zawstydzona i przestraszona, żeby na Nią spojrzeć. Zawołała mnie ponownie, ale wciąż nie podniosłam na Nią wzroku. Zapytała więc: ‘Dziecko, o co chodzi? Dlaczego nie spojrzysz na Mnie, gdy cię wołam?’ Stałam wciąż w milczeniu ze spuszczoną głową. ‘Dziecko, dlaczego nie popatrzysz na swoją Matkę?’ Nie przestawała pytać. Wreszcie wyznałam Jej, że nie byłam wobec Niej uczciwa i nie spełniłam Jej prośby. Lecz Matka Boża jest tak skora do wybaczania, że od razu odpowiedziała: ‘To nic nie szkodzi. Spójrz na Mnie.’ Ale gdy w tamtej chwili podniosłam na Nią wzrok wcale na mnie nie patrzyła. Znowu pomyślałam, że jest ze mnie niezadowolona. Patrzyła na kwiaty u moich stóp, ale nie na mnie. Zawołałam do Niej, ale wciąż spoglądała na kwiaty. Gdy spytałam dlaczego mnie ignoruje, odrzekła: ‘przepraszam, dziecko.’ I popatrzyła prosto na mnie z najpiękniejszym uśmiechem. Powiedziała: ‘Zapatrzyłam się na moje śliczne dzieci, które tak pięknie tańczą i śpiewają dla Mnie. Uwielbiam, gdy moje dzieci bawią się tak niewinnie.’ Zrozumiałam wtedy, że Maryja patrzy na coś, czego ja nie dostrzegam. Powiedziałam więc, że zawsze kiedy z Nią rozmawiam, dookoła widzę tylko kwiaty i poprosiłam, żebym choć raz podczas Jej wizyty mogła ujrzeć ludzi zgromadzonych w Kibeho. ‘Twoja prośba została spełniona, dzieciątko’ – odparła i natychmiast ujrzałam, jak moje szkolne koleżanki tańczą i śpiewają przede mną. Zobaczyłam także, że Maryja przyłączyła się do nich. One Jej nie widziały, lecz ona stała pomiędzy śpiewającymi dziewczętami, uśmiechając się ciepło i wyciągając do nich ręce, przyjmowała dar muzyki i tańca. Była bardzo, bardzo, bardzo szczęśliwa.”

Widzące rozmawiały z Matką Bożą tak zwyczajnie, tak jak się rozmawia ze swoją mamą. ‘O, dzień dobry. Tak się cieszę, że znowu Cię widzę. Strasznie to długo trwało, jak się masz, Matko?’ Świadkowie mówią, że za bardzo im się nie podobała taka bezceremonialność z Matką Bożą u widzącej, ale po jakimś czasie zrozumieli, na czym polega prawdziwa rozmowa córki z kochającą Mamą. Słyszeli tylko to, co mówiła widząca. Potem czekali, aż Maryja odpowie, żeby znowu usłyszeć słowa widzącej. Najpierw była to zwyczajna pogawędka. Widząca opowiadała Maryi, co robiła od czasu, kiedy się ostatnio spotkały, na przykład o tym jaki stopień dostała z klasówki z matematyki. Wyglądało na to, że Maryja pyta ją, jak się czują jej znajomi, koleżanki z klasy, jej przyjaciele. Potem długi czas spędziła widząca tańcząc i śpiewając piękne piosenki, których Matka Boża ją nauczyła.

Objawienia z Kibeho były również objawieniami proroczymi. Zapowiadały straszliwy mord, masakrę, która dokonała się kilkanaście lat później w jednym z najbardziej spokojnych państw Afryki. Nikt nie chciał wierzyć Maryi. To jest jedno z objawień, w których Maryja pokaże widzącym w proroczej wizji, co czeka Ruandę i Kibeho. Tego dnia ton i siła wizji od początku wydawały się jakieś inne. Gdy widząca wpadła w ekstazę, otworzyła swe serce przed Maryją, śpiewając Jej na powitanie piosenkę. Jednak Najświętsza Panna przerwała jej po pierwszych trzech słowach. „Jestem zbyt smutna, by słuchać piosenek moich dzieci” – powiedziała dziewczynie. Widząca zaczęła śpiewać jeszcze raz, aby pocieszyć Maryję, ale Ta znów jej przerwała. Wizjonerka siedem razy rozpoczynała swoją piosenkę i siedem razy nie zdołała jej dokończyć. Dziewczyna była zupełnie zbita z tropu. Przecież Matka Najświętsza zawsze lubiła słuchać piosenek swoich dzieci i nigdy im w ten sposób nie przerywała.

Później komisja badawcza prosiła widzącą i pozostałe wizjonerki, by zrelacjonowały swoje rozmowy z Maryją tamtego dnia. Alfonsine, widząca, powiedziała, że gdy spytała Maryję, dlaczego nie chce słuchać swych ulubionych piosenek, po twarzy Matki Bożej przeszedł skurcz bólu, a Jej oczy wypełniły się łzami. Po kilku minutach ponurej ciszy Królowa niebios zaczęła głośno płakać. „Dlaczego płaczesz, Kochana?” - zapytała przejęta i przestraszona Alfonsine. „Dlaczego pozwalasz mi patrzeć na Twe łzy? Co one znaczą, Mamusiu?” „Rani mnie Twój smutek. To raczej ja powinnam płakać, a nie Ty”. Na te słowa Maryja wybuchła jeszcze większym płaczem. „Mamusiu, proszę” - błagała Alfonsine – „dlaczego mi nie odpowiadasz? Nie zniosę tego płaczu. Proszę, nie płacz. O Matko, nie mogę nawet Cię dosięgnąć, by Cię pocieszyć, by Ci otrzeć łzy. Cóż takiego się wydarzyło, że jesteś taka smutna? Nie pozwalasz mi śpiewać, nie chcesz ze mną rozmawiać. Proszę Cię, Matko, nigdy wcześniej nie widziałam Twoich łez. Twój płacz mnie przeraża”. Wreszcie Maryja odpowiedziała zdenerwowanej nastolatce. Poprosiła ją o zaśpiewanie pewnej szczególnej piosenki. Do dwudziestu tysięcy ludzi, którzy słuchali słów zatroskanej Alfonsine, ale nie słyszeli głosu Maryi, doszło teraz pytanie: „Mamusiu, uwielbiam śpiewać Ci piosenki, ale czy jesteś pewna, że mam zaśpiewać właśnie tę.” Po chwili dziewczyna najwyraźniej zdecydowała się spełnić prośbę Maryi, bo zaśpiewała piosenkę: „Przyszłam z nieba na próżno, ludzie są niewdzięczni, wcale Mnie nie kochają. Przyszłam z nieba na próżno. Na próżno porzuciłam dobra niebieskie, serce smutek wypełnia. Moje dziecko, okaż mi miłość. Kochasz Mnie przecież, więc zbliż się do Mego Serca”. Po zakończeniu śpiewu dodała: „Maryjo, Ty wciąż płaczesz, dlaczego? Pamiętasz, jak obiecałaś, że dasz mi wszystko, o co poproszę? Więc proszę Cię teraz, przestań płakać”. Minuty mijały w ciszy. Alfonsine słuchała słów Maryi. Potem dziewczyna powiedziała: „Tak, Matko, powtórzę wszystko to, jak chcesz. Ludziom na ziemi mówisz trzykrotnie: otworzyłam drzwi, a oni nie chcieli wejść, otworzyłam drzwi, a oni nie chcieli wejść, otworzyłam drzwi, a oni nie chcieli wejść. Tak, Mamusiu, powtarzam im to, co mi powiedziałaś, że widziałaś, jak wiele zła dzieje się na świecie, i przyszłaś, aby nas ratować, a my nie chcieliśmy Cię słuchać.”

Cała ta sytuacja pokazuje pewne niebezpieczeństwo przyjmowania Maryi tylko na sposób emocjonalny, bez wchodzenia w głąb relacji z Nią. Kiedy prosi nas o pomoc, kiedy prosi o wyrzeczenie, umartwienie, o wynagradzanie za grzech, o pokutę, wtedy ludzie się wycofują. Mamy taką skłonność w sobie, że chcemy żyć lekko, łatwo, beztrosko i przyjemnie. Chcemy też takiej Ewangelii - łatwej, lekkiej, przyjemnej i sympatycznej, chcemy mieć sukcesy w każdej dziedzinie życia. Tymczasem kiedy przychodzi nam zmierzyć się w realnej walce z siłami ciemności, z piekłem i z szatanem, wielu z nas się wycofuje. Jedynie uczuciowe przyjmowanie relacji z Matką Bożą kończy się w momencie, gdy Ona zaczyna dzielić się swoim bólem, swoim cierpieniem, gdy zaczyna mówić o tym, jak dramatyczna jest sytuacja na świecie, jak szatan niszczy ludzi. Tak naprawdę Maryja nie ma zbyt wielu czcicieli, którzy ofiarowują siebie, całe swoje życie, aby oddać się Jej całkowicie i walczyć o ratowanie grzeszników To wymaga ofiary, wyrzeczenia, przyjęcia cierpienia.  Maryja, Matka Bolesna, cierpiała jak nikt inny. Po Chrystusie Ona cierpiała najbardziej w historii ludzkości. Wiedziała dokładnie, jakie cierpienia będzie musiała przejść w swoim życiu, ponieważ zostało Jej to wszystko objawione. Mimo to powiedziała Panu Bogu: Tak, zgadzam się na wszystko.

Przyjęta przez Maryję postawa pełnej zgody na wolę Bożą jest efektem Jej nieprawdopodobnej miłości do każdego z nas. Matka Boża Bolesna, którą przeszywa miecz boleści, daje tego dowód szczególnie pod krzyżem, kiedy z ust Zbawiciela słyszy słowa: Oto syn Twój. Ona doskonale wie o tym, że tu nie chodzi tylko o Jana, którego Jezus daje Jej z krzyża jako Jej syna, ale o wszystkich ludzi na ziemi, którzy z woli konającego na krzyżu Chrystusa w jednym momencie stają się Jej dziećmi. Co więcej, pierwszymi dziećmi, które Maryja ma przyjąć do swojego Serca, są kaci Jej Syna, w tym samym momencie mordujący Go na krzyżu. Wiecie doskonale o tym, że łatwiej jest znosić swoje osobiste cierpienie niż cierpienie tego, kogo bardzo kochamy, a Maryja kochała Jezusa tak bardzo, jak nikt w historii ludzkości. Nawet nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, jak musiało boleć Ją Jego cierpienie, Jego męka i krzyżowanie. Właśnie dlatego mamy pełne prawo nazywać Ją Współodkupicielką, bo nikt inny nie przeżył takiego współcierpienia z Jezusem jak Ona. Miriam to imię oznaczające zarówno szczęście jak ból. Od zwiastowania miłość i ból uderzały w Serce Maryi z całą siłą. Między Jezusem ukrytym w Jej Łonie a Nią dokonywała się najbardziej intymna wymiana tego, co najpiękniejsze między Bogiem i człowiekiem. Ten ból miłości jeszcze bardziej się zwiększył, kiedy Jezus się urodził. Szczęście Maryi przemieniało się coraz bardziej w pewność męczennicy, która całym swoim Sercem przeczuwa godzinę Krzyża i swoje męczeństwo związane ze straszliwą śmiercią Jej ukochanego Syna. Czy my, którzy nie umiemy i nie chcemy przyjmować cierpienia, czy pomyśleliśmy, jaki był ból Maryi, noszony z każdą godziną, dniem, rokiem coraz bardziej, ból, który zaczynał miażdżyć Jej Niepokalane Serce wiedzą o tym, jak ma się dokonać odkupienie świata? Ono dokonało się dlatego, że Maryja  zgodziła się pić z kielicha męczennicy. Zgodziła się być służebnicą Jahve, współcierpiącą z cierpiącym sługą Jahve na krzyżu. Jak wielkim męczeństwem dla Jezusa było pozwolić, aby tak cierpiała Ta, która w żaden sposób nie zasługiwała na jakikolwiek ból.