List do Efezjan rozpoczyna się wspaniałym hymnem uwielbienia i dziękczynienia. Św. Paweł zdumiewał się wielkością Bożej miłości, zwłaszcza tym, że Bóg zamierzył swój plan przed wiekami. Bóg nie zastanawiał się, czy nas stworzyć. Nie jesteśmy przypadkiem we wszechświecie – my, których teraz Bóg powołuje jako swoją własność w Chrystusie. W uwielbieniu św. Pawła zawarta jest ważna nauka o świętości: „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa; On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich – w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli” (Ef 1,3-5).
„Święci i nieskalani” oraz przeznaczeni „z miłości” to dwa sposoby wyrażania tego samego. Być świętym oznacza być napełnionym miłością, „być w Bogu zakochanym”. Być świętym oznacza kochać.
Gdy czasami mówimy o świętości przychodzą nam na myśl obrazy wielkiego wyrzeczenia, modlitwy i surowej pokuty. Możemy wyobrażać sobie zakonnika poszczącego w klasztorze. Z pewnością może to być ścieżka do świętości. Jeśli zakonnik prawdziwie rozumie surowe wyrzeczenia podejmowane w duchu miłości, to wydają one owoc otwartego serca, chętnego do pełnienia woli Bożej; serca oddanego modlitwie, służbie braciom i całemu światu. Jednak istotą świętości nie jest ani surowa pokuta, ani wielkie wyrzeczenia, ani długie modlitwy, chociaż może to prowadzić do świętości. Istotą świętości jest miłość. Człowiek święty jest człowiekiem kochającym, dlatego właśnie Pismo św. nazywa niekiedy powołanie do świętości miłością. Jezus nauczał, że musimy kochać całym swoim jestestwem.
„Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą” (Mk 12,30) Drugie przykazanie jest podobne: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mk 12,31).
Powołanie do świętości jest powołaniem do miłości Boga i bliźniego całym sobą, tym czym jesteśmy i co posiadamy. Jezus powrócił do tego nauczania przy końcu swego życia, jako do pewnego rodzaju testamentu zostawionego uczniom. Tuż przed swoim uwięzieniem i ukrzyżowaniem powiedział do nich: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie” (J 13,34). „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!” (J 15,9).
Bóg zaprasza nas do udziału w swojej miłości, do uczestnictwa w tej miłości, która rozlana jest między Ojcem, Synem i Duchem Świętym. „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5). Jesteśmy powołani do życia w Trójcy Świętej. Pozwólmy tylko by miłość Ojca, Syna i Ducha Świętego pochwyciła nas, by nas oczyściła, kształtowała i objawiała się przez nas.
Miłość, która jednocześnie jest świętością opisuje słynny „Hymn o miłości” (1Kor 13).
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje. [Nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1 Kor 13,1-13).
Wzrastanie w świętości oznacza wzrastanie w miłości. Jeden z najważniejszych sposobów wzrastania w świętości wiedzie zatem przez dostrzeganie tych, których Bóg postawi na naszej drodze, i podjęcie wysiłku, aby kochać te osoby. Droga do świętości prowadzi nas do służby w rodzinie, wśród przyjaciół, krewnych, sąsiadów, kolegów w pracy; służby każdemu, kogo Bóg postawi w naszym codziennym życiu. Gdy wzrastamy w miłości będziemy się mniej obrażać i gniewać na innych, a bardziej przynosić pojednanie, które buduje pomost między ludźmi. Będziemy bardziej unikać niezgody i rywalizacji, a także umieli przetrzymać trudne chwile, okazać miłość w trudnościach.
„Miłość wszystkiemu wierzy, wszystko znosi, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma” – to jest miłość Chrystusa. Gdy miłość Chrystusa wzrasta w nas będziemy wychodzić do innych dalej niż w pół drogi, będziemy nieustannie przebaczać. Będziemy kochać nawet, gdy my nie będziemy kochani; będziemy dawać, choć nic w zamian nie otrzymamy. Pismo św. mówi, że Bóg stworzył nas dla dobrych czynów, które przygotował ( por. Ef 2, 10). Na naszej drodze umieścił ludzi, którym możemy służyć mieczem prawdy lub czynem dobroci. W nasze ręce złożył zasoby, które możemy użyć dla okazania ludziom miłosierdzia i rozszerzania królestwa Bożego. Możemy żyć tak jak Jezus żył, dając każdemu i nie licząc się z kosztami, radując się tym, że jesteśmy podtrzymywani i karmieni przez naszego Ojca w niebie (por J 4,31-34).
Bóg jest święty. Bóg jest miłością. „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). W swojej modlitwie św. Franciszek z Asyżu prosił Boga o ten rodzaj świętości:
„Uczyń mnie, Panie, narzędziem Twojego pokoju.
Gdzie panuje nienawiść, daj mi wlewać miłość.
Gdzie krzywda – przebaczenie.
Gdzie nęka zwątpienie, pozwól mi wnosić wiarę.
Tam gdzie mrok zalega, daj mi światło niecić.
A gdzie smutek – wesele.
O Boski Mistrzu, spraw, ażebym nie szukał pocieszenia lecz niósł pocieszenie innym.
Nie żądał zrozumienia, lecz miał zrozumienie.
Nie pragnął miłości, lecz miłością darzył.
Bo udzielając innym, sami się bogacimy.
Przebaczając drugim sami dostępujemy przebaczenia.
A umierając sobie, budzimy się do życia wiecznego. Amen