Logo

I. WPROWADZENIE   

Gdy odpowiedzieliśmy Bogu "tak" na Jego wezwanie, Pan wziął nas w swoje ręce, aby uformować nas na swój obraz i podobieństwo. Gdy zgadzamy się i przyjmujemy Boże prowadzenie, to stajemy się jak glina w ręku garncarza. Boskie ręce Jezusa zaczynają nas kształtować. „Oto bowiem jak glina w ręku garncarza, tak jesteście wy, domu Izraela, w moim ręku" (Jr 18,6). Nasze zalety i ograniczenia stanowią materię, z której wyrabia On swoje naczynie. Wszystko to wchodzi w Jego plan. Ani nasze zalety nie są tym co ustanawia królestwo Boże w nas, ani też nasze ograniczenia, słabości nie stanowią przeszkody, aby Bóg zrealizował swoje zbawcze dzieło. Nasza słabość nigdy nie przewyższa Jego mocy. Bóg nie może być zależny od tego, co w nas znajduje. On dokonuje swojego dzieła bez względu na naszą ułomność.

Potrzebuje tylko naszego pragnienia i zgody na Jego plan i Jego działanie w nas. Opis Księgi Rodzaju mówi nam, że Bóg wziął glinę w swoje ręce i zaczął z niej lepić człowieka. Nowy człowiek jest wyłącznie dziełem Boskiego Artysty. To sam Bóg nadaje nam nowe rysy, które wyróżniają uczniów Chrystusa. Prado Flores - autor książki "Formacja uczniów" opisuje w jaki sposób Bóg go prowadził, aby go kształtować. „Gdy przeżyłem swoje wielkie nawrócenie zacząłem organizować rekolekcje, prowadzić rozmowy, oraz prowadzić spotkania modlitewne. Jednak wkrótce potem wysłano mnie na studia do Brukseli. W ten sposób opuściłem kraj oraz apostolat, aby zasiąść w szkolnej ławce. Był to pod każdym względem trudny okres, ale najcięższe było wyrzeczenie się mojej pracy apostolskiej, gdyż w obcym kraju nie byłem w stanie jej wykonywać. Nie mogłem nawet modlić się głośno na spotkaniu modlitewnym, ponieważ nie znałem języka. W krótkim czasie, gdy porównywałem moją aktualną sytuację z tym, co mogłem robić w Meksyku, zacząłem czynić wyrzuty Panu, mówiąc: "Myślę, że pomyliłem się przyjeżdżając do Belgii. Nie mogę tu nic dla Ciebie uczynić, podczas gdy będąc we wspólnocie, mógłbym zrobić tak wiele. Wolę wrócić do mojej ojczyzny, aby tam Ci lepiej służyć". Wtedy usłyszałem wyraźny głos Pana, który powiedział do mnie: "Na tym etapie twojego życia ważniejsze od tego, co mógłbyś dla Mnie zrobić jest to, co Ja chcę uczynić dla ciebie". Zanim zaczniemy pracować dla Pana, musi On sam popracować nad nami. Zanim zaczniemy Mu służyć, najpierw On musi służyć nam samym. Nie może być narzędziem wyzwolenia nikt, kto nie doświadczył sam uprzednio wolności. Zanim będziemy głosić miłość Bożą, musimy doświadczyć jej osobiście. Aby móc twierdzić, że Pan uzdrawia, musimy sami zostać uzdrowieni w konkretnych dziedzinach naszego życia. Trzeba więc pozwolić Panu aby nas prowadził, pozwolić, aby On nas kształtował. Jedną z wielkich pokus na tym etapie może być pragnienie szerokiego działania. Jezus 30 lat prowadził życie ukryte, gdzie dojrzewał do podjęcia swojej misji. My też musimy dojrzewać, zanim Bóg pośle nas do wypełniania naszej misji, naszego zadania w Kościele i w świecie.

II. ŻYCIE W DUCHU ŚWIĘTYM

Kiedy Apostołowie otrzymali Ducha Świętego i zaczęli Go głosić, ludzie mówili, że oni się upili – o dziewiątej rano! Że upili się młodym winem. Oni naprawdę byli upojeni młodym winem – winem, którym jest Duch Święty. Spróbujmy zrozumieć nowość tego wydarzenia, jakim była Pięćdziesiątnica. Pomoże nam w tym św. Paweł. Pisze on na początku ósmego rozdziału Listu do Rzymian: „Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia. Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci” (Rz 8, 1-2). „Dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia”. (Rz 8, 1). Oto jest nowina! W ten sposób rozumieli to pierwsi chrześcijanie: nie ma już potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie, bo Chrystus, umierając za nas na krzyżu, zniszczył wszelkie potępienie. Ta nowina musi dziś znowu zabrzmieć wśród nas! Są jeszcze pośród nas ludzie, którzy przeżywają swe życie w lęku i w strachu. Tymczasem ten czas przeminął. Nie ma już potępienia! Skończyło się! Jesteś wolny! Jesteś synem Boga! Ta wolność jest nową naturą, która musi pojawić się w człowieku. Święty Paweł mówi: „Prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci” (Rz 8, 2). „Prawo Ducha”! Stare prawo, napisane na kamiennych tablicach, było niezdolne do dawania życia. Ukazywało tylko niemożność człowieka do życia według woli Bożej. Nowe prawo, prawo Ducha, jest miłością i źródłem życia. Dlatego, że Duch daje życie. Dlatego, że jest On Duchem życia Trójcy. To życie Jezusa, życie Boga przybyłego na ziemię poprzez Krzyż otwarło się dla nas na wieki. Duch Święty jest więc nowym prawem, prawem wewnętrznym, a nie jak dotąd zewnętrznym. To wypełnienie wielkiego proroctwa Ezechiela: „Pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali” (Ez 36, 25-27). Oto więc nowe serce, nowy duch, nowe prawo, które pozwala nam wypełniać wolę Bożą. Tym prawem jest miłość! Święty Paweł mówi: „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5). To znaczy, że chrześcijaństwo zostało stworzone, nie aby nim żyć ze strachu, ale by żyć nim z pragnienia. Tu zachodzi wspaniała przemiana, także dla nas wszystkich. Wciąż trzeba przechodzić od Starego Przymierza opartego na zakazach, karze i strachu, do Nowego Przymierza, które zrodziło się z Ducha, które ma swoje centrum w Jezusie i jest prawem miłości, która przyciąga ludzi. Duch Święty popycha nas byśmy pełnili wolę Boga i przestrzegali Jego przykazań. Jego działanie polega na zachęcie i przyciąganiu, jest pozbawione wszelkiego nakazu czy strachu. Trzeba nam przejść od nakazów i strachu do stanu, w którym czynimy wolę Bożą z miłości. Gdy zakochujesz się w Nim, dzięki Duchowi Świętemu wszelkie dzieła Boże czynisz w inny, radosny sposób. Prawdziwy uczeń Chrystusa musi więc żyć tą chrześcijańską nowością. Musi do niej wciąż wracać, by być w Kościele znakiem tego ‘nowego wina”, które czyni z nas ludzi pijanych - upojonych Duchem, pełnych entuzjazmu, radości i miłości. Chciałabym wam teraz pokazać, jak ta nowość objawia się w modlitwie. Duch Święty, podstawa nowego życia, jest także podstawą nowej modlitwy. Posłuchajmy św. Pawła: „Duch Boży przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, wie, że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą” (Rz 8, 26-27). Duch przychodzi więc z pomocą w naszej słabości, bo nie umiemy się modlić, nie umiemy prosić i – jak mówi św. Paweł – nie wiemy, jak prosić, z jakim nastawieniem serca. O jakości modlitwy nie decyduje tak bardzo to, co mówimy, ale nasze serce. Oto jeszcze jedna wielka nowość! Duch Święty przemienia nasze serca: z serca niewolnika czyni serce syna; przemienia naszą modlitwę. Św. Paweł mówi, że Duch Święty, który jest Duchem Jezusa, przychodzi do ochrzczonego i zaczyna wołać Abba! Ojcze! (Rz 8, 15). W ten sposób Duch Święty kontynuuje w nas modlitwę Syna, modlitwę Jezusa. Wielka nowość chrześcijańskiej modlitwy polega na tym, że nie otrzymaliśmy obowiązku modlitwy, ale otrzymaliśmy łaskę, dar modlitwy. Modlitwa została nam dana. Jej źródłem jest Duch Święty, którego otrzymaliśmy na chrzcie świętym. Chrześcijańska modlitwa jest więc modlitwą Syna. Praktycznie ta nowość wyraża się w tym, że Duch Święty budzi w sercu wierzącego poczucie synostwa Bożego: bycia synem lub córką Boga. Nie wzbudza idei, ale coś o wiele głębszego: prawdziwe doświadczenie Bożego dziecięctwa. W życiu wierzącego pojawia się nowe poczucie bycia dzieckiem Boga, przekonanie o nowych narodzinach. Odczucie Boga jako Ojca może przejawiać się na różne sposoby. Jedna osoba odkrywa nagle nieskończoną dobroć Boga, Jego czułą miłość, Jego radość, Jego uniżenie się. Inna Jego majestat, Jego wszechmoc, Jego wieczną obecność przy nas, Jego świętość. Dla pierwszych chrześcijan życie w Duchu było czymś tak normalnym jak oddychanie. I rzeczywiście, życie w Duchu Świętym można porównać do oddychania. Bez oddychania człowiek umiera po niewielu minutach. Ono dostarcza nam tlenu niezbędnego do życia naszego ciała. Podobną funkcje w naszym życiu chrześcijańskim pełni Duch Święty. Bez Niego nie można być chrześcijaninem, nie można należeć do Chrystusa i uczestniczyć w Jego zwycięstwie nad grzechem i szatanem. Aby Duch Święty, Duch Jezusa mógł nas napełnić trzeba tego zapragnąć, trzeba otworzyć swoje serce. Na czym w praktyce to nasze otwarcie na przyjęcie Ducha Świętego ma polegać? Jakie warunki musimy spełnić, by się ono dokonało? Ewangelia wg św. Jana mówi o trzech takich warunkach: „W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego” (J 7, 37-39a). Spełnienie ich musi być bardzo ważne, skoro Jezus wypowiada je w ostatni, najbardziej uroczysty dzień Święta Namiotów stojąc oraz wołając donośnym głosem! Oto one: - Być spragnionym Ducha Świętego – jest to możliwe tylko wtedy, gdy ktoś doświadczy własnej słabości, grzeszności, niemocy, niezdolności do dobra. Trzeba uznać ze skruchą, że sam nie mogę się zmienić, że potrzebuję Zbawiciela i Jego mocy. - Wierzyć w Jezusa – znać i ufać temu, co mówi o Nim Słowo Boże, a więc to, że On umarł za nasze grzechy, aby nas od nich uwolnić i dać nowe życie, pełne mocy Ducha Świętego. - Przyjść do Jezusa i pić – prawd wiary nie wystarczy poznać intelektualnie. W poznaną prawdę trzeba zaangażować się całym sercem. Potrzeba wiary, która będzie większa od naszych ludzkich doświadczeń, wiedzy i kalkulacji. Miał ją Piotr kroczący po wodzie, który zostawił całe swoje dotychczasowe ludzkie doświadczenie i słuszne przekonanie, że po wodzie nie można chodzić. Pozostawiwszy je czynił to, co niemożliwe, dopóki nie odwrócił swojego wzroku od Jezusa i nie skoncentrował się na nadchodzącej wysokiej fali. Przyjść do Jezusa, to z taką jak Piotr wiarą zaryzykować swe życie i wejść na głębokie wody pomimo przeciwnych wiatrów i burz tego świata; to przylgnąć do Jezusa zostawiając na boku wszelkie ludzkie względy, troskę o to dokąd On mnie zaprowadzi, troskę o przyszłość… Dopiero wtedy, gdy tak zawierzymy, w naszym życiu zaczynają się dziać prawdziwe cuda. Strumienie Wody Żywej, strumienie Ducha Świętego płyną z naszego wnętrza. Mocą Ducha miłości i jedności stajemy się zdolni kochać innych, żyć z innymi w jedności, być wiernym, służyć, oddawać swe życie za braci i siostry.

III. W JAKI SPOSÓB JEZUS CHRYSTUS NAS KSZTAŁTUJE?

1. Poprzez swoje Słowo Bóg wypowiada Słowo, które jest żywe i skuteczne, które jest Duchem i życiem: ostrzejsze niż miecz obosieczny, który przenika aż do głębi duszy (por. hbr 4,12). Ono będzie nas przemieniać tak, abyśmy przyjęli kryteria Jezusa Chrystusa i aby Jego wartości stały się naszymi. Jest to pierwsze nasze zadanie. Ważną rolę spełnia tutaj umysł. Św. Paweł pisze: "Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe". (Rz 12,2) "Trzeba odnowić się duchem w waszym myśleniu" (Ef 4,23) "Wszelki umysł poddajemy w posłuszeństwo Chrystusowi" (2 Kor 10,5) Gdy słuchamy Słowa Bożego nasze myślenie będzie stopniowo upodabniało się do Jezusa Chrystusa. Słowo Boże do tego stopnia przekształci nasze myślenie, że będzie określało nasz sposób bycia i działania. Dlatego pierwszą i podstawową cechą ucznia musi być słuchanie Słowa Bożego. Gdy Samuel usłyszał głos, kapłan Eli powiedział mu, że to Bóg go wzywa i że powinien odpowiedzieć: "Mów, Panie, bo sługa Twój słucha". (1Sm 3,9) My niekiedy lubimy powiedzieć coś przeciwnego "Milcz Panie, bo sługa Twój mówi". Kto nie nauczy się słuchać Słowa Bożego i przyjmować je sercem i umysłem ten nigdy nie będzie potrafił naśladować Jezusa Chrystusa. Słowo Boże musi najpierw przemienić nasze myślenie, a to dopiero przemieni nasze życie. 2. Poprzez oczyszczenie Aby Pan mógł nas całkowicie poświęcić dla Siebie musimy przejść proces oczyszczenia. Tak samo jak oczyszcza się złoto, tak i my również mamy być oczyszczeni i uświęceni, abyśmy mogli stać się sługami Nowego Przymierza, każdy według właściwego sobie powołania. Naszym głównym problemem jest to, że jeszcze ciągle ciągniemy za sobą mnóstwo spraw, które nie pozwalają nam być wolnymi, aby służyć Panu. Etap ten polega zasadniczo na pozostawieniu tego wszystkiego co nas wiąże, a przez to staje się przeszkodą oraz na oczyszczeniu intencji. Czystość intencji to czynienie wszystkich rzeczy tylko ze względu na chwałę Boga, dla Jego królestwa. Brak czystości intencji polega na dołączaniu do tej intencji jeszcze innych, takich jak: własna chwała, przyjemność, jakaś korzyść, itp. Niekiedy wykonujemy dobre dzieło dla Boga, ale naszą ostateczną intencją jest np.: chęć bycia zauważonymi, pragnienie prestiżu, sukcesu, zdobycie ludzkiej wdzięczności, podziwu lub uznania, korzyści materialnej, przyjemności, poczucie własnej doskonałości i wartości, zdobycie przyjaciół ... itd. Listę tych własnych motywacji można ciągnąć w nieskończoność. Niekiedy te intencje ukrywają się pod płaszczykiem gorliwości apostolskiej, służby bliźniemu lub wypełnianiu woli Bożej. Z tego właśnie powodu Jezus tak bardzo napiętnował postępowanie faryzeuszy, ponieważ oni starannie wypełniali Prawo, ale nie mieli czystych intencji: pościli zgodnie z Prawem, ale tak, aby cały świat był świadom ich poświęcenia; odprawiali długie modlitwy, ale bardzo dbali o to, aby ich pobożne praktyki były dostrzegane przez innych, by dobrze o nich mówiono;… itp. Najważniejsze jest nie to, co czynimy, ale dlaczego i dla kogo to wykonujemy. Nasza intencja, lub ściślej czystość naszej intencji jest tym, co wyznacza wartość naszego działania. W jaki sposób Bóg uwalnia nas z naszych zniewoleń i oczyszcza intencje? Istnieją zasadniczo dwie drogi oczyszczenia: czynna i bierna. Oczyszczenie czynne polega na tym, że Bóg daje nam poznać, co pragnie w nas zmienić, a my, z pomocą łaski Bożej, podejmujemy pracę wewnętrzną w tym kierunku. Oczyszczenie bierne polega na tym, że Bóg sam oczyszcza nas. Naszą zaś rolą jest przyjęcie tego oczyszczenia, tzn. zgoda na Boże działanie, zgoda na to, co Bóg na nas dopuszcza w tym czasie. Oczyszczenie bierne może mieć charakter pewnych wewnętrznych (duchowych) doświadczeń lub trudności, które dotykają nas z zewnątrz, poprzez otaczający świat. Trudności wewnętrzne, duchowe polegają na tym, że Bóg odbiera nam na jakiś czas odczuwalne działanie Jego łaski. To doświadczenie nazywane jest "czasem strapienia" lub "czasem pustyni". Czujemy wtedy, jakby Bóg ukrył się przed nami, jakby Go nie było. W sercu mamy pustkę, brak jakiegokolwiek pocieszenia. Modlitwa staje się sucha, bez żadnego uczucia. Widzimy, że nie ma w nas miłości ani do Boga, ani do ludzi, że nie jesteśmy zdolni do żadnego dobrego czynu. Mamy niechęć do pracy i do służby dla Boga. Dostrzegamy w sobie tylko zło. Oto jak opisuje ten stan duszy mistrz życia duchowego św. Jgnacy Loyola: "Odczuwamy ciemność w duszy, zakłócenia w niej, poruszenia do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój z powodu różnych miotań się i pokus, skłaniający do nieufności, bez nadziei, bez miłości. Dusza stwierdza wtedy, że jest całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od swego Stwórcy i Pana" (Ćwiczenia Duchowe 317).

Tego typu oczyszczenie:

~ Uczy nas prawdy o nas samych, tego, że bez Boga nic nie możemy uczynić, że w nas samych nie ma żadnego dobra, i że wszelka miłość i wszelkie dobro, które jest w nas pochodzi od Niego. Bóg pokazuje nam w ten sposób prawdę o tym kim On jest a kim my jesteśmy. To prowadzi nas do życia w prawdzie czyli prawdziwej pokory.

~ Kształtuje naszą miłość i oddanie Bogu: uczymy się iść za Bogiem i pełnić Jego wolę, tylko dla Niego samego, dlatego że jest Prawdą i Najwyższym Dobrem, a nie dlatego, że jest nam dobrze, że nam pomaga, umacnia, pociesza, że jest nam radośnie i lekko.

~ Umacnia i kształtuje naszą wiarę i wolę:

- wiarę, ponieważ jest to próba wytrwania w suchej wierze nie wzmacnianej odczuwaniem łaski i Bożej obecności. Mamy nie zwątpić i dochować wierności pomimo tej pustki i niechęci do wszystkiego co Boże.

- wolę, ponieważ w tym czasie wypełnianie codziennych obowiązków, wierność w modlitwie i służba Bogu jest dużym trudem i wymaga od nas zaparcia się siebie. Każda czynność życiowa kosztuje wysiłek. To ćwiczy naszą wolę i umacnia ją. Może tak być, że nawet wyjście na Mszę świętą czy spotkanie modlitewne jest okupione wielkim samozaparciem. Często w czasie oczyszczenia pojawia się myśl - "Po co to wszystko? Po co mam iść na spotkanie czy do Kościoła? Po co mam się modlić, kiedy nic mi to nie daje: żadnej ulgi, żadnego pocieszenia, żadnej radości? Dalej jest mi ciężko i pusto. Do tego czuję, że staję się coraz gorszy". Takie myśli są pokusą. Bo tak naprawdę, w przeciwieństwie do naszego subiektywnego odczucia, to jest czas naszego największego wzrostu duchowego. Wtedy właśnie prawdziwie krzepnie nasza wiara, wola, zaufanie i wierność Bogu. Przejście takiej próby czyni nas mocnymi w Bogu; już byle jaki powiew nami nie zachwieje. Dlatego choć jest nam ciężko jest to czas błogosławiony. Bóg, choć Go nie odczuwamy, jest wtedy najbliżej nas i strzeże każdego naszego kroku, abyśmy nie upadli. Innym sposobem biernego oczyszczenia jest dopuszczenie różnych trudności i przykrości z zewnątrz. Należą do nich:

a) Prześladowanie ze strony świata. Uprzywilejowanym środkiem naszego oczyszczenia jest prześladowanie poprzez: krytykę, ośmieszenie, oszczerstwa, pozbawienie urzędu, łącznie z wykluczeniem z jakiejś społeczności. Bóg w ten sposób uwalnia nas z wszelkiego niezdecydowania w kroczeniu z Nim oraz z miłości własnej.

b) Niepowodzenia. Poprzez niepowodzenia w służbie dla królestwa Bożego Bóg oczyszcza nasze intencje, aby nasza służba była bezinteresowna, czyli wolna od pragnienia osobistego sukcesu czy satysfakcji. Często, nawet podświadomie, oczekujemy aby służba dawała nam zadowolenie. Bóg chce nas z tego wyzwolić. Chce abyśmy służyli Mu tylko dla Niego samego, dlatego, że nas posyła; żebyśmy w Jego służbie nie szukali siebie, ani niczego dla siebie. Owoce naszej służby nie należą do nas; niekiedy będziemy je oglądali a niekiedy nie. W planie Boga niektórzy są powołani aby siać, inni aby podlewać, a jeszcze inni aby zbierać owoc. Gdy Jezus wysłał swoich uczniów nie powiedział im "Idźcie i nawracajcie wszystkich ludzi" ale "Idźcie i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu". Znaczy to, że mamy pozostać wierni naszej służbie niezależnie od dostrzegalnych owoców.

c) Problemy i trudności. Umacniają one naszą wolę i zaufanie Bogu, a także oczyszczają nasze intencje. Jeżeli jest ciężko i źle a w dodatku nie widać owoców naszej pracy, to jedyną intencją jaka pozostaje, jest sam Bóg, pragnienie wypełnienia Jego woli i służenia Mu. Ponadto piętrzące się trudności i problemy, które nas przerastają, budują w nas świadomość, że jest to dzieło Boga a nie nasze. Rośnie też w nas zaufanie i wiara, że Jezus Chrystus jest Panem Nieba i ziemi i że Jego moc jest większa od każdej przeszkody. Dlaczego Bóg nas oczyszcza? Ponieważ tego potrzebujemy. Nikt nie może powiedzieć, że nie potrzebuje oczyszczenia. Im ważniejszy jest plan Boga wobec naszego życia, tym głębsze będzie oczyszczenie jakiego On dokonuje. Najważniejsze dla nas jest to, abyśmy poddali się temu procesowi, abyśmy Bogu w tym zaufali. Podobnie jak glina poddaje się całkowicie rękom garncarza, aby stać się nową wazą, tak samo i my powinniśmy oddać się w ręce Pana, aby kształtował nas na nowe stworzenie, na swój obraz i podobieństwo. Chodzi o to, aby podpisać czek "in blanco", aby Bóg mógł uczynić z nami co zechce. Podpisać czek "in blanco", to znaczy powiedzieć „tak" na wszystko, tak jak Maryja, która odparła „Niech mi się stanie według twego słowa" (Łk 1,38). Podobnie jak wtedy, gdy jesteśmy wwożeni na salę operacyjną oddajemy się całkowicie w ręce chirurga, aby wyciął, wyciągnął, wszczepił to, co tylko jest konieczne, tak samo powinniśmy oddać się w ręce Boskiego Lekarza, aby uczynił z nami to, czego potrzebujemy. Ufamy Bogu i dlatego bezwarunkowo możemy przyjąć Jego plan. Pragnie On dokonać w nas wspaniałego dzieła jakim jest ukształtowanie nowego serca: „Dam wam serce nowe i nowego ducha tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała, abyście postępowali według moich przykazań" (Ez 36,26n). Oczyszczenie zarówno czynne jak i bierne to czas trudu, czas przemiany, czas przekształcania nas na obraz Jezusa Chrystusa, tak abyśmy pewnego dnia wykrzyknęli jak św. Paweł „Żyję już nie ja, żyje we mnie Chrystus” (Gal 2,2). Prowadząc nas przez różne oczyszczenia, szlifując, a niekiedy nawet wypalając w ogniu Bóg zawsze jest bardzo blisko i nigdy nie daje nam ponad nasze siły. Niekiedy będzie nam się wydawało, że już więcej nie damy rady, już więcej tego nie zniesiemy. Będą chwile trudne, ale bez nich to, co naprawdę jest ważne nie dokona się w naszym życiu. Po czasie pustyni, lub inaczej strapienia, Bóg daje nam wytchnienie: czas zwykły lub czas pocieszenia. Czas zwykły to czas zwyczajnych trudów i radości życia chrześcijańskiego. Czas pocieszenia natomiast jest, tak jak czas pustyni, czasem specjalnym. Bóg obdarza nas wtedy szczególną łaską swojej miłości i obecności. To powoduje, że jesteśmy radośni i szczęśliwi. W tym czasie wszystko jakby samo się układa: spełnianie obowiązków przychodzi łatwo, mamy poczucie bliskości Boga, pragnienie bycia z Nim, modlitwy, jesteśmy pełni euforii i zapału apostolskiego, pociąga nas wszystko co Boże. W czasie pocieszenia Bóg daje nam się poznać, doświadczamy Jego wspaniałości i miłości, doświadczamy jak cudowne jest życie z Bogiem i w Bogu. Ten czas jest dany po to, abyśmy wiedzieli do czego Bóg chce nas prowadzić. Czas ten daje nam siłę, aby pójść za Chrystusem, aby podjąć trud oczyszczenia i trud życia dla królestwa Bożego.

3. Poprzez wspólnotę Uczniowie formowani są w szkole, wspólnie. Uczeń wykuwany jest wyłącznie w obecności innych uczniów, którzy dzielą z nim tę samą drogę. Dlatego też w rzeczywistości żaden uczeń nie istnieje bez wspólnoty uczniów. Tak więc, absolutnie nieodzowne jest utworzenie wspólnoty uczniów, która odznaczać się będzie następującymi cechami:

- musi być złożona wyłącznie z osób, które już poszły za Jezusem i mają gorące pragnienie, aby stać się, tak jak ich Mistrz - czyli dojrzałymi, albo jak mówi Pismo święte „prawdziwymi uczniami Jezusa";

- musi być złożona z osób, które pragną wspólnie przejść proces formacji;

- musi istnieć pewne minimum obowiązków, które każdy uczeń stara się wypełnić;

- musi istnieć wzajemna pomoc, upomnienie braterskie oraz odpowiedzialność za siebie nawzajem;

- członkowie wspólnoty muszą dzielić się: modlitwą, Słowem Bożym, doświadczeniami w służbie dla Pana oraz swoim życiem duchowym.

4. Poprzez służbę Jezus kształtował swoich uczniów poprzez służbę. Od samego początku zlecał im różne zadania od prostej posługi drugiemu człowiekowi, aż do samodzielnego posłania, aby głosili dobrą nowinę i uzdrawiali chorych. Uczniowie dzielili się między sobą swoimi sukcesami i porażkami. Jezus dawał im konkretne instrukcje, wyjaśniał, pokazywał błędy. Poprzez służbę kształtowała się dojrzałość uczniów. Formacja uczniów musi zatem zawierać zarówno teoretyczne jak i praktyczne przygotowanie do służby. Uczeń musi podjąć trud nauki - zdobywanie potrzebnej wiedzy i ćwiczenie się, aby potrafił owocnie służyć w Winnicy Pańskiej i aby mógł wypełnić te zadania do których Bóg go powołuje. Czasami wydaje nam się, że w służbie Bożej wystarczy zapał i ofiarność. Tymczasem właśnie tu potrzeba największej kompetencji. Nasz zapał i ofiarność muszą iść w tym kierunku, aby rzetelnie przygotować się do służby. W szkole Jezusa nie ma indeksów ani stawiania stopni, aby nas mobilizować do nauki. Jedyną siłą jest nasze oddanie Bogu i nasze pragnienie, aby jak najlepiej służyć królestwu Bożemu. W naszym działaniu apostolskim zarówno parafialnym jak i społecznym potrzebna jest dziś zupełnie nowa jakość. Potrzeba ludzi świeckich, dojrzałych duchowo, prawdziwych uczniów, których życie tak upodobni się do Chrystusa, że inni patrząc na ich zachowanie będą wiedzieli jak dobrze żyć. Trzeba także, aby ci uczniowie byli przygotowani do służby, aby wiedzieli jak głosić Chrystusa i jak ustanawiać królestwo Boże w świecie.

Bibliografia: - Jose H. Prado Flores – „Formacja uczniów”,

Diecezjalne wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1992.