WPROWADZENIE
Słowo „wolność” pada w świecie bardzo często. Jest to jedno z najbardziej popularnych haseł. Problem jednak tkwi w tym, że znaczy ono zupełnie coś innego w Moskwie, coś innego w Nowym Yorku, a jeszcze coś innego w dokumentach Kościoła. To samo słowo „wolność” inaczej rozumieją rodzice, a inaczej dorastające dzieci, inaczej politycy, a inaczej kobiety walczące, w imię tejże wolności, o prawo do zabijania swoich dzieci. W naszych rozważaniach będzie nas interesowała wolność w ujęciu Ewangelii, wolność ku której prowadzi nas Jezus Chrystus.
Człowiek powołany jest do życia w wolności. Dar wolności stanowi podstawę naszej wszelkiej odpowiedzialności.
Aby lepiej zrozumieć tę wolność, o której mówi Chrystus, posłużmy się prostym porównaniem:
Ziemia to klatka. W tej klatce uwięziono orły. Postanowiono zamienić je w kury, dochodząc do wniosku, że z punktu widzenia ekonomicznego hodowla kur jest bardziej opłacalna, aniżeli hodowla orłów. Zamieniono więc ziemię w kurnik. Obowiązują w nim twarde prawa, a wśród nich podstawowe – prawo rezygnacji z wysokich lotów. Wiele orłów zgodziło się na swój los i uznało, że kura jest wartościowszym ptakiem aniżeli orzeł. Zrezygnowały z wolności.
Stwórca z bólem patrzył na to, jak orły zamieniają się w kury i postanowił je oswobodzić. Na ziemi pojawił się orzeł, który zrobił dziurę w dachu klatki i ukazał perspektywę wolności. Okazało się jednak, że to nie wystarcza. Potrzeba, aby uwięzione w klatce orły odkryły potęgę swych skrzydeł. Trzeba, aby ukochały przestrzeń wolności. Trzeba, aby ponad dostatek jadła w klatce postawiły piękno przestrzeni nowego świata. Trzeba, aby na nowo odkryły swoją godność i w niej ukryty skarb wolności. Orzeł, który odkrył moc swych skrzydeł jest już wolny, nawet jeśliby zginął w walce o przetrwanie, zginie jak orzeł, bo już za nic nie odda odnalezionego skarbu wolności.
O tej wewnętrznej wolności, o tej potężnej sile, która tkwi w każdym z nas będziemy dzisiaj mówić. O tej wolności myślał św. Paweł, gdy pisał: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5,1).
Zastanowimy się kolejno nad istotnymi elementami, które decydują o wolności. W pierwszym rozważaniu zatrzymamy się nas ubóstwem. Wolnym może być tylko człowiek, który umiłował ubóstwo. Następna refleksja będzie dotyczyła mądrości. Właściwe wykorzystanie wolności jest możliwe jedynie wówczas, gdy dar ten spocznie w rekach człowieka mądrego. Dalej zastanowimy się nad najbardziej zapomnianą w naszym pokoleniu cnotą chrześcijańską – nad odwagą. Bez odwagi nie ma wolności. Interesuje nas ujęcie tych wielkich wartości w duchu Ewangelii, a więc ewangelicznie rozumiane ubóstwo, ewangeliczna mądrość i ewangelicznie ujęta odwaga.
UMIŁOWAĆ UBÓSTWO
Najpierw spojrzymy na ubóstwo jako na problem społeczny. Jakie jest stanowisko Chrystusa w tej bolesnej sprawie? Jezus przyszedł, aby ukazać ludziom drogę do pełnej, a więc i społecznej wolności.
W czasach Chrystusa podział na biednych i bogatych był równie głęboki jak w dzisiejszym świecie. Jezus dostrzegał ten problem. Wiedział również, że jednym i drugim, bogatym i biednym, musi ukazać tę samą drogę do rozwiązania problemu ubóstwa. Nie może bowiem przemawiać inaczej do biednego, a inaczej do bogatego, bo wtedy nie pojedna ludzi ze sobą, lecz będzie ich dzielił. Pan Jezus nie podszedł do bogatego i nie rzekł mu: „daj temu, bo on nie posiada”, a biednemu nie powiedział: „idź, zabierz bogatemu, bo ma za wiele”. Gdyby tak głosił, nawet w imię sprawiedliwości, stałby się siewcą nienawiści. Nie tędy droga. Rezultat byłby taki, że odwróciły by się role, tak jak w wyniku każdej rewolucji: ja byłem głodny, a ty byłeś syty, a teraz ja jestem syty, a ty jesteś głodny. Role się odwrócą, ale problem pozostanie ten sam.
Co zatem proponuje Chrystus? – Zachęca do umiłowania ubóstwa. Bogatemu radzi: „Umiłuj ubóstwo, stań się ubogi. Zrozum, że szczęście nie jest zawarte w tym, by dużo mieć”. Biednemu radzi to samo: „Umiłuj ubóstwo, nie uzależniaj szczęścia od tego, co posiadasz”. Jeśli bowiem bogaty ukocha ubóstwo, potrafi się podzielić tym, co posiada z potrzebującym. A jeśli biedny ukocha ubóstwo, nie będzie okiem chciwca spoglądał na bogatego. Jeśli razem ukochają ubóstwo, potrafią się spotkać jak bracia na jednej drodze. Tak było w życiu pierwszych pokoleń chrześcijańskich. Kościół obejmuje wszystkich, bogatych i biednych; gdyby wszyscy ukochali ubóstwo, nikomu nie brakowałoby niczego. Należy tutaj podkreślić, że ewangeliczne ubóstwo nie ma nic wspólnego ani z tzw. „dziadostwem”, ani z nędzą. Tajemnica ewangelicznego ubóstwa to tajemnica wolności wobec dóbr doczesnych. Tu nie chodzi o to by mało mieć, ale o to by nie być przywiązanym do rzeczy tego świata. Chodzi zatem o wolność serca od wszystkiego, co możemy mieć tu na ziemi. Św. Paweł ujął to doskonale: „Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku” (Flp 4,12). Możemy żyć wygodnie, doskonaląc codzienne życie, a zarazem ubogo, to znaczy z gotowością podzielenia się z innymi tym, co posiadamy; z wolnym sercem, które jest gotowe oddać wszystko, gdy zaistnieje taka potrzeba.
Ubóstwo to wolność od dóbr doczesnych, a jednocześnie otwarcie na potrzebującego człowieka. Ono zawsze jest aktem miłości. Stąd też ewangelicznie rozumiane ubóstwo stanowi drogę do pojednania i drogę do wolności.
Chrystus, w pierwszym punkcie „Konstytucji Królestwa Bożego”, umieszcza zasadę „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5,3). Błogosławieni to ludzie szczęśliwi, a zatem ubogi w duchu, wolny od dóbr doczesnych, otwarty na potrzeby innych to człowiek szczęśliwy.
Nie ma innej drogi dla świata, jak odkrycie tajemnicy ewangelicznego ubóstwa. To jest jedyna droga do prawdziwej wolności człowieka i do prawdziwego pokoju. Wcześniej czy później świat, jeśli zechce rozwiązać sprawy społeczne, musi przyjąć ewangeliczną drogę umiłowania ubóstwa.
W tym momencie dotykamy tajemnicy zniewolenia człowieka. Świat trzyma nas w swoich rękach poprzez to, co posiadamy lub przez to, co chcemy posiadać. Uderza w nas boleśnie poprzez dobra doczesne, szantażuje, ustawia w kolejki, upokarza. Już nie wystarcza aby mieć pieniądze; trzeba mieć rzecz, stanowisko, pozycję, odnosić sukcesy. Przez te pragnienia jesteś w rękach kogoś innego, jesteś od niego uzależniony. Jeśli jednak tej rzeczy nie potrzebujesz, jeśli możesz się bez niej obejść, jesteś wolny. Im bardziej potrzebujesz, w tym większym stopniu musisz zrezygnować z wolności.
Klasycznym przykładem odkrycia tego mechanizmu ograniczenia wolności przez dobra doczesne pozostaje ciągle św. Franciszek z Asyżu. On najgenialniej odkrył, że istotą ewangelicznie rozumianego ubóstwa jest wolność. Gdy ojciec twierdził, że Franciszek winien mu jest uległość, bo nosi kupione za jego pieniądze spodnie, ten publicznie zdjął spodnie i oddał je ojcu. Wybrał wolność. Wiedział, że ojciec trzyma go jeszcze za spodnie, a on więcej od nich cenił wolność. Ktokolwiek chce odkryć tajemnicę prawdziwej wolności, musi przeżyć to, co przeżył św. Franciszek. Musi być gotów oddać nawet to, co wydaje się niezbędne, jeśli to czyni go niewolnikiem.
Dzisiaj Chrystus mówi do każdego z nas: Ukochaj ubóstwo, a odkryjesz czym jest prawdziwa wolność. Posiadasz orle skrzydła i możesz się na nich wznieść ponad ten świat. Możesz żyć wolnością orła, bo „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5,1).
Może ktoś powie, że to utopia, żyjemy przecież w świecie, który czyni wszystko, by rozbudzać apetyty posiadania. Reklama, programy telewizyjne, prasa, internet – to nic innego, jak potężne wołanie, aby mieć, mieć, mieć, jak najwięcej mieć.
To prawda, upłynie sporo czasu, zanim media zaczną propagować umiłowanie ubóstwa, ale dopiero wtedy świat wejdzie na drogę wiodącą do prawdziwego pokoju i pojednania.
Musimy wierzyć, że przyjdzie zwycięstwo Chrystusa. Ale to zwycięstwo przyjdzie przez nas, przez tych, którzy odważą się dzisiaj, wbrew temu co mówią inni, umiłować ubóstwo, umiłować to, co dla świata wydaje się głupstwem.
MĄDROŚĆ
Zastanawiając się nad wolnością dostrzegliśmy, że Chrystus wzywa nas do umiłowania ubóstwa, gdyż ono stanowi nieodzowny element ewangelicznie rozumianej wolności. Uwalnia od przywiązania do dóbr doczesnych, a tym samym czyni serce człowieka otwarte dla potrzebujących.
Drugim elementem związanym z wolnością jest mądrość. Nie wystarczy otrzymać dar wolności. Trzeba jeszcze umieć z tego daru korzystać. W wolności zawarta jest wielka szansa, ale i wielkie ryzyko. Wbrew pozorom ludzie nie tęsknią wcale za prawdziwą wolnością nawet wtedy, gdy upominają się o nią głośno. Tylko niewielu ma odwagę, by po nią sięgnąć. Wolność łączy się bowiem w sposób nierozerwalny z odpowiedzialnością, a od tej ostatniej człowiek najchętniej umywa ręce. Mądrość potrzebna jest do wzięcia odpowiedzialności za dar wolności.
Wprowadzimy teraz ważne rozróżnienie. Nie należy mylić mądrości z wiedzą. Żyjemy w świecie, który albo utożsamia wiedzę z mądrością, albo ceni tylko wiedzę, lekceważąc mądrość. Jako ludzie XXI wieku oczarowani jesteśmy komputerami, internetem, czyli magazynami wiadomości. Komputer dysponuje wiedzą, ale nie posiada mądrości. W rywalizacji z człowiekiem na płaszczyźnie wiedzy już wygrał. Natomiast nigdy nie odniesie tego zwycięstwa na płaszczyźnie mądrości. Mądrość jest twórcza, jest nastawiona nie tylko na rozróżnienie „wiem – nie wiem”, lecz na rozstrzyganie konkretnych problemów w aspekcie dobra i zła moralnego, dostrzeganie tego co jest prawdziwym dobrem w konkretnej sytuacji. Wiedza dotyczy zasad. Mądrość natomiast umie zasady stosować w życiu. Mądrość to trudna sztuka wyboru tego, co jest dobre, z uwzględnieniem przyszłości, czyli konsekwencji, które mogą wyniknąć z naszych decyzji.
Dziś ceni się ludzi wg posiadanej przez nich wiedzy; „chodzące encyklopedie” budzą podziw. Tymczasem to, co jest cenne w oczach Boga, to mądrość, a nie wiedza. Tam, gdzie jest mądrość nie ma rozdźwięku między wiedzą, a postępowaniem człowieka. Postawa harmonizuje z tym, co człowiek głosi. „Mądry wiernie kroczy drogą dobra, a każdy jego krok jest dowodem mądrości”. Przy kulcie wiedzy rozdźwięk między życiem a posiadaną wiedzą jest możliwy. Człowiek ma wiedzę, ale nie potrafi zastosować jej w życiu. Często spotykamy ludzi o wielkiej wiedzy, a jednocześnie braku mądrości, co powoduje, że są bezradni wobec najistotniejszych problemów ich życia.
Jest jeszcze drugi, ważniejszy aspekt tego rozróżnienia. Wiedza zmierza do odkrywania tajemnic, jej celem jest wyjaśnianie. Mądrość natomiast wprowadza w tajemnice. Mądrość zawsze zdumiewa, stawia człowieka przed ogromem bogactwa tajemnic w otaczającym go świecie i wzywa do podziwu – do kontemplacji. Mądrość zbliża nas do tajemnicy życia i śmierci, tajemnicy początku i końca, tajemnicy cierpienia, zła, tajemnicy miłości, tajemnicy Boga.
Mądrość w ujęciu ewangelicznym posiada charakter ściśle religijny. Jest to dar Boga, pozwalający odnaleźć się człowiekowi w świecie tajemnic. Poprzez ten dar Bóg daje człowiekowi udział w swojej własnej mądrości, w swoim spojrzeniu na świat i jego dzieje. A cały Boży świat to nieskończona tajemnica. Warunkiem otrzymania tego daru jest pokora i zawierzenie Bogu.
Ewangeliści przytaczają dziękczynną modlitwę Chrystusa za dar mądrości, który stał się udziałem ludzi. Jezus wypowiada wówczas dziwne dla nas słowa: „Wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11,25). W zdaniu tym słowa „mądry” i „roztropny” użyte są w znaczeniu czysto doczesnym, a więc dotyczą tego, co uprzednio określiliśmy jako wiedzę. Jezus podkreśla, że mądrość nie buduje na intelektualnym przygotowaniu, ani na wielkiej wiedzy lecz na prostocie człowieka i na jego zawierzeniu. Jezus wypowiada również zdanie: „Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego” (Mk 10,15) Nie mówi tutaj abyśmy byli niedojrzali jak dzieci, lecz o wysiłku, by żyć w prostocie i ufnym zawierzeniu Ojcu Niebieskiemu. Pierwszym aktem najwyższej mądrości jest zawierzenie Bogu. Dopiero w odpowiedzi na to zawierzenie Bóg objawia człowiekowi tajemnice swojej mądrości. Na akt zawierzenia zdobywa się człowiek pokornego serca, ten, który potrafi uznać, że Bóg ma rację. Zbyt wielka wiedza, jeśli zabraknie pokory, utrudnia akt zawierzenia. Wiedza nie znosi tajemnic, ciągle pyta: „dlaczego? Natomiast człowiek pokorny gotów jest wejść w świat tajemnic. Ale temu, kto potrafi zharmonizować swoją wiedzę z pokorą serca, wiedza nie przeszkadza, lecz ułatwia podziw wobec tajemnicy. Ułatwia mu zawierzenie Bogu i podporządkowanie się Jego mądrości.
Groźnym przeciwnikiem mądrości jest egoizm człowieka. Egoista nie dzieli wartości na dobre i złe, lecz na takie, których lubi i których nie lubi. Zamiast gromadzić to, co jest prawdziwie cenne, zabiega o to, z czym mu jest dobrze. Potrafi zamienić najcenniejszy diament na kolorowe szkiełko, które w danym momencie bardziej mu się podoba. Potrafi zamienić wartościowy wykład na godzinę spędzoną bezczynnie, ponieważ w danej chwili nie chce mu się podjąć wysiłku. Ten, kto idzie przez życie układając wszystko według tego, co lubi lub czego nie lubi, co mu się chce lub nie chce, nigdy nie zdobędzie prawdziwej mądrości. Oddanie się Bogu jest decyzją, w której człowiek rezygnuje z egoizmu jako swego życiowego przewodnika. Jego Przewodnikiem staje się Bóg i On wybiera drogę; a znając prawdziwe wartości, nigdy nie pozwoli zamienić drogocennego diamentu na kolorowe szkiełka.
Mądrość otwiera przed człowiekiem perspektywę prawdziwej hierarchii wartości i wzywa do sięgania po wielkie wartości za cenę utraty mniejszych. Chrystus mówi w Ewangelii o człowieku, który znalazł skarb i potrafił sprzedać wszystko, co posiadał, by ten skarb nabyć (por. Mt 13,44-46). To jest gest prawdziwej mądrości. Ona ciągle ubogaca. Ona jest twórcza. Ileż to razy trzeba w życiu sprzedać wszystko, co już zgromadziliśmy, by nabyć skarb jeszcze cenniejszy. Mądrość pozwala nam wciąż odkrywać coraz większe wartości i wzywa do rezygnacji na rzecz tych wartości.
Tylko człowiek mądry potrafi sięgać po to, co jest najcenniejsze. Nie zgodzi się na związanie z tym, co jest mniej wartościowe. Tu właśnie dostrzegamy, że ubóstwo, czyli wolność osiągnięta poprzez oderwanie się od dóbr doczesnych, stanowi element mądrości. Kto nie ukocha ubóstwa, przywiązując serce do wartości, które już posiada, nie będzie w stanie z nich zrezygnować dla wartości wyższych. Dotykamy tu związku mądrości z wolnością.
Mądrość potrafi także dostrzec potęgę zła istniejącego w świecie oraz perfidne metody jego działania. Nikt z nas nie jest w stanie sam rozszyfrować metod działania zła. Tym, kto może człowieka przeprowadzić bezpiecznie przez tysiące zasadzek, które zło dlań przygotowuje, jest dar mądrości.
Zło może zwabić do siebie mądrego człowieka, ale on szybko odkryje ów haczyk z przynętą i nie da się złowić. Mądrość polega na poznaniu zła i na umiejętności obrony, gdy człowiek znajduje się w jego zasięgu.
Jak zdobyć ewangeliczną mądrość? Przede wszystkim poprzez modlitwę. Ona jest darem Boga. I tu pragnę podkreślić, że modlitwa musi łączyć się z wysiłkiem ze strony człowieka. Wszelkie prośby o duchowe dary muszą być zawsze połączone z gotowością do współpracy z Bogiem. W przenośni ujmijmy to tak:
Ktoś prosi Boga o dar w postaci dorodnego jabłka. Bóg reaguje natychmiast, lecz zamiast jabłka daje człowiekowi pestkę. Ten wkłada ją do szuflady, a sam dalej prosi o jabłko. Upływają lata, człowiek prosi, ale nie otrzymuje już nic. Po dwudziestu latach Bóg powiada: Czemu wciąż nudzisz, skoro dałem ci ten dar, o który prosisz, dwadzieścia lat temu. – Dałeś mi ten dar? Kiedy? – Zajrzyj do szuflady. – To jest pestka, a ja prosiłem o jabłko. – Gdybyś dwadzieścia lat temu ją zasadził, dziś miałbyś dorodną jabłoń, a na niej wiele wspaniałych owoców dla siebie i dla innych.
Mądrość to piękna jabłoń wyhodowana przez człowieka z pestki otrzymanej od Boga. Owoce tej mądrości są w pełni dziełem Boga i człowieka. Gdyby nie otrzymał pestki, nie miałby jabłoni ani owoców. Gdyby nie zasadził pestki i nie pielęgnował drzewa, zostałaby tylko sama pestka. Modlitwa o mądrość zostaje zawsze i natychmiast wysłuchana przez Boga, natomiast człowiekowi jest potrzebny długi proces pielęgnowania mądrości. Dlatego niewielu starcza cierpliwości, by doczekać się owoców z hodowanego drzewa.
Obraz ten dotyczy próśb o wszystkie dary duchowe, a więc o mądrość, wiarę, miłość, odwagę. Bóg zawsze udziela tych darów człowiekowi, czeka jednak, by człowiek pielęgnował to, co otrzymał, by Jego dar wydał owoce. Bogu zależy na tym, byśmy byli bogaci poprzez naszą współpracę z Nim, a w szczególności by Jego dzieci stawały się coraz mądrzejsze.
Już sama modlitwa o ten dar świadczy o mądrości człowieka, który wie, o co prosić Boga. Wiemy z kart Starego Testamentu, jak bardzo spodobała się Bogu prośba o mądrość młodego Salomona (por. 1Krl 3,4-15). Otrzymał mądrość a wraz z nią wszystko, bo ona jest sumą wielu darów.
Obok modlitwy istnieje jeszcze jeden środek zdobywania mądrości. Jest nim kontakt z mądrym człowiekiem. Szukajmy spotkań z mądrzejszymi od siebie. To jest droga wzrastania w mądrości. Jeśli spotykamy się z człowiekiem mądrym, jego mądrość na zasadzie naczyń połączonych będzie spływała z Jego do naszego serca. Takie spotkania są twórcze i ubogacają. Nie zawsze musi to być ktoś bliski, ani nawet obecnie żyjący. Wiele możemy się nauczyć od tych, którzy przed nami wzrastali w mądrości i pozostawili nam owoce swoich przemyśleń i doświadczeń.
Podsumowanie:
Bóg każdego chce obdarzyć mądrością. Trzeba o ten dar prosić i trzeba go pielęgnować. Dzięki mądrości będziemy potrafili właściwie wykorzystać dar wolności.
ODWAGA
Teraz chwila refleksji nad następnym elementem wolności, nad odwagą. Najgroźniejszym przeciwnikiem wolności jest strach. Potrafi on całkowicie sparaliżować człowieka. Potrafi doprowadzić go nie tylko do tego, że rezygnuje z czynienia dobra, ale nawet opowie się po stronie zła lub zacznie ze złem współpracować. Strach czyni człowieka niewolnikiem.
O odwadze mówi się mało. Istnieją dwie przyczyny, dla których ta wielka chrześcijańska wartość, która na przestrzeni wieków zdumiewała świat, dziś została zapomniana.
Pierwsza przyczyna jest natury zewnętrznej. Żyjemy w świecie, w którym za odwagę trzeba płacić wysoką cenę. Niewielu w tej sytuacji decyduje się nabyć tę wartość. Z drugiej strony świat robi wszystko, by nie dopuścić do pojawienia się ludzi odważnych. Zło najbardziej obawia się odwagi. Ono łatwo może manipulować tylko ludźmi powodowanymi strachem. A ludzie boją się ciągle: w przedszkolu dzieci boją się wychowawczyni, w szkole nauczyciela, a nauczyciele boją się uczniów; w uczelni i pracy boimy się wpływowych osobistości, w bloku sąsiada. Jeden boi się, że nie dostanie premii, drugi, że zwolnią go z pracy, trzeci, że będzie go prześladował mściwy profesor… A człowiek opanowany przez lęk staje się potulny, chodzi po ściśle wytyczonych dla niego ścieżkach, a z przełożonym zgadza się wcześniej aniżeli ten wypowie swoje zdanie. Strach niszczy w człowieku siłę walki, jeden w wielkich darów Bożych, który jest potrzebny do zajęcia odpowiedniego miejsca w społeczeństwie oraz do wypełnienia zleconego przez Stwórcę zadania.
Z punktu widzenia duszpasterskiego, w walce o dojrzałość często wszystkie wysiłki rozbijają się o to, że danego człowieka nie stać, by się przeciwstawił, by powiedział „nie”. Niby dostrzega, że jest niewolnikiem presji otoczenia, ale nie potrafi się sprzeciwić, brakuje mu odwagi. W takiej sytuacji sięganie po dojrzałość jest niemożliwe. Pierwszym bowiem krokiem na drodze wiodącej do dojrzałości jest przezwyciężanie strachu.
Zewnętrzna presja to jeszcze nie wszystko. Istnieje głębszy powód dla którego ani się nie mówi o odwadze, ani się po nią nie sięga. Tkwi on w nas. Teraz trzeba obnażyć jedną z najgłębszych słabości człowieka, a jest nią tchórzostwo. O tej słabości trudno mówić, ponieważ w żaden sposób nie da się z niej uczynić tytułu do chwały. Można się chwalić chciwością, ponieważ zgromadzone dobra tę wadę usprawiedliwiają. Można się chwalić sukcesami w życiu erotycznym, lenistwem, wygodnictwem, ambicjami, prawie wszystkimi wadami. Natomiast nikt nigdy nie będzie się chwalił tchórzostwem. Tej słabości każdy się wstydzi; tak się wstydzi, że można nigdy nie usłyszeć wyznania; „stchórzyłem”.
Odwaga to wewnętrzna siła zdolna do pokonania wszystkich przeszkód, które stoją na drodze wiodącej do najwyższych wartości. Nie należy jej mylić z brawurą. Ta ostatnia to odwaga, której zabrakło mądrości. Prawdziwa odwaga to siła by iść za tym, co dyktuje mądrość. Odwaga, o ile to jest konieczne potrafi działać błyskawicznie, uderzyć jak piorun, gdy nikt się tego nie spodziewa, ale potrafi też rozłożyć siły na długotrwałe działanie. Potrafi skoncentrować swą moc jak w akumulatorze; jest źródłem energii dla cierpliwego trwania przez miesiące i całe lata. Wytrwałość i cierpliwość to umiłowane dzieci odwagi.
Do czego w życiu chrześcijanina potrzebna jest odwaga? Przede wszystkim jest potrzebna do sięgania po wielkie wartości religijne i moralne. Ale jest również potrzebna do walki ze złem, a ściśle mówiąc, z przemocą, która panuje w świecie. Aby to odkryć, trzeba sobie uświadomić podstawową prawdę. W przyrodzie trwa walka o byt. Wygrywa mocniejszy. Przemoc jest prawem przyrody. Jeśli człowiek stanowi tylko część przyrody, musi się temu prawu bezwzględnie podporządkować. Na przestrzeni wieków, w różnych systemach społeczno – politycznych, a jeszcze częściej w myśleniu jednostki, to prawo dochodzi do głosu.
W przyrodzie, na przykład, nie ma problemu starości. Żadne zwierzęta, ptaki, owady nie budują domów dla starców. Starzec odchodzi i ginie. Nikt nie zajmuje się nim i on nie ma do nikogo o to pretensji. Takie jest prawo życia. W świecie przyrody nie ma zakładów dla niepełnosprawnych. Wszystko, co słabe, ginie. Ten, kto jest silniejszy nie zajmuje się tym, kto jest słaby. Odwaga w tym świecie jest ściśle związana z rywalizacją, z udowodnieniem swej przewagi. Jest rodzajem przemocy, która rozstrzyga o wszystkim. Jest jednym z podstawowych praw świata przyrody.
Tymczasem dwa tysiące lat temu przyszedł Chrystus i ustawił sprawę zupełnie odwrotnie. Według Niego wielkość człowieka objawia się nie w tym, że potrafi pokonać mocnych, że potrafi udowodnić wielkość swej siły, ale w tym, że potrafi opiekować się słabymi. „Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; przybyszem, a przyjęliście Mnie” (Mt 25,35n). Oto prawdziwa wielkość człowieka. Człowiek według Chrystusa tym różni się od zwierząt, że swoje siły przeznacza dla ochrony tego, co słabe, a nie do walki o pierwsze miejsce w świecie. Oto droga do uszlachetnienia człowieka, która wynosi go ponad świat przyrody. Świat nigdy nie zrozumie pięknej młodej dziewczyny, która wkłada na siebie habit i poświęca się kalekim dzieciom. „Zgłupiała, zwariowała, co ona robi” – krzyczy świat. On nigdy nie zrozumie człowieka, który stanął jako muzyk na progu kariery i nagle rezygnuje ze wszystkiego i zaczyna opiekować się narkomanami. „Niech to robi ktoś inny, masz tyle talentów, jak mogłeś zostawić muzykę, a zająć się takimi ludźmi, których i tak nie uratujesz” – krzyczy znów świat. Troska o słabego jest dowodem wielkości człowieka, i trzeba wielkiej odwagi, aby pójść drogą, którą wskazuje Chrystus, która wiedzie pod prąd opinii świata. Trzeba olbrzymiej odwagi, by sprzeciwić się przemocy, która panuje w świecie, by stanąć w obronie słabego i krzywdzonego człowieka, bo wtedy sami narażamy się na uderzenie. Chrześcijaństwo prowadzi walkę z przemocą i niesprawiedliwością przeciwstawiając sile fizycznej moc moralną i w tym ukazuje wielkość człowieka. Doskonale, ku naszemu zawstydzeniu, odkrył tę prawdę Ghandi. Nie tylko odkrył, ale zastosował w życiu. Jego odwaga graniczyła z heroizmem. Tylko siłą moralną potrafił odnieść zwycięstwo nad przemocą. (kto nie zna historii jego życia, zachęcam do obejrzenia filmu „Ghandi”). Odwaga św. Jana Pawła II, jego bezkompromisowa walka o prawdę i dobro, stała się siłą moralną, która stabilizowała nasze czasy.
Odwaga opiera się przede wszystkim na łasce Bożej, z tym, że odwagę otrzymujemy również jako ową pestkę, o której mówiłam wcześniej. Bóg czeka, licząc na to, że potrafimy wyhodować z niej wspaniałe drzewo. Nikt nie rodzi się odważny. Odwagę trzeba pielęgnować przez całe życie. O nią trzeba też usilnie prosić Boga. Pierwszą modlitwą Kościoła zanotowaną w Dziejach Apostolskich była prośba o odwagę. „A teraz spójrz Panie na ich groźby i daj sługom Twoim głosić słowo Twoje z całą odwagą” (Dz 4,29).
O ile mądrość łączy z władzami poznawczymi człowieka, o tyle odwaga łączy się z jego wolą. Jest to bodaj najbardziej zapomniana i zaniedbana dziedzina wychowania współczesnego człowieka. Podejmuje on wiele wysiłków, by kształcić rozum, a prawie żadnych, by doskonalić siłę woli. Tymczasem w Kościele przez wieki przyświecało wychowaniu hasło św. Augustyna: „Człowiek to wola”. Im silniejsza jest wola, tym wspanialszy jest człowiek. Na nic się przyda najwspanialsza wiedza, jeśli człowiek ma słabą wolę i nie potrafi kroczyć drogą dobra.
Obok modlitwy i doskonalenia woli ważne jest umiłowanie prawdy. Co innego jest wiedzieć, a co innego być przekonanym. Odwaga opiera się na przekonaniu, a przekonanie na umiłowaniu prawdy. Ktokolwiek chce być odważnym, musi umiłować prawdę.
Najbardziej niebezpiecznym dla zła jest ten, kto umiłował prawdę. W oparciu o to dysponuje olbrzymią mocą. Za co Chrystus poniósł ostatecznie śmierć? Czy za to, że był dobry? Czy za to, że uczył ludzi kochać? Nie. Śmierć poniósł za to, że umiłował prawdę. Znamienna jest Jego rozmowa z Piłatem, kiedy to wyznaje: „Jam się po to narodził i po to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mego głosu” (J 18,37). Piłat zrozumiał po tej odpowiedzi, że stoi przed nim najbardziej niebezpieczny więzień, jakiego kiedykolwiek sądził.
Prawda dysponuje potężną siłą. Jeden świadek prawdy jest w stanie zdemaskować kłamstwo milionów ludzi.
Bóg potrzebuje świadków prawdy.
Nigdy nie należy zapominać słów Chrystusa: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Dotykamy tu ewangelicznego połączenia prawdy z wolnością. Im bardziej ktoś ukocha prawdę, tym większą wolnością się cieszy.
Kończąc, pragnę dorzucić jeszcze jedną uwagę. Odwaga nie polega na tym, by nie przeżywać lęku, by się nie bać. Odwaga to sztuka przezwyciężania lęku. Chrystus wchodząc do ogrodu Getsemani był pełen lęku, ale gdy po kilku godzinach z niego wychodził, był pełen pokoju i zdecydowania. Opanował lęk, dlatego mógł dokonać zbawienia świat. Był wolny.
I ciebie Bóg wyzwala do wolności, abyś był świadkiem prawdy i czynił dobro, bo „ku wolności wyswobodził nas Chrystus”(Gal 5,1).